Czekając aż woda się zagotuje, bez ruchu stał wpatrując się swoimi
brązowymi tęczówkami w huśtający się naszyjnik, który był zaplatany w jego
palce, tkwił jakby w transie lub hipnozie spowodowanej właśnie tym maleństwem
trzymanym w ręce. Nagle usłyszał dziwne krząkanie, była to Tina próbująca
zwrócić na siebie uwagę. Widząc że chłopak coś ogląda chciała się dowiedzieć co
to takiego.
- Co tam trzymasz? - zapytała z ciekawością.
- Nic takiego. - powiedział chowając od razu łańcuszek do
kieszeni.
Obrócił się i chwytając po czajnik wylał z niego wodę wprost do
kubka z zupką, sięgnął po łyżkę i dokładnie mieszając zawartość, ostrożnie gdyż
było gorące, zaczął zmierzać w kierunku opiekunki. Podszedł do niej, a kiedy
chciał położyć kubek na stole poczuł jak, ręką kobiety grzebie w jego kieszeni,
szybko odłożył gorące naczynie i uderzył w kieszeń, która była już pusta.
Brunetka zdążyła wyciągnąć jego zdobycz i zaczęła ją oglądać. Otworzyła
wisiorek i jakąś chwilę przyglądała się zdjęciu na którym była matka Destiny.
- Skąd to masz? Gwizdnąłeś komuś? - zaśmiała się trochę kpiąco.
- Znalazłem.
- Akurat. - przymknęła jedno oko. - A tu mi czołg jedzie. -
odparła naciągając palcem dolną powiekę.
- Powiedzmy że wpadło mi samo do rąk. - uśmiechnął się licząc na
to że Tina da mu spokój.
- Tak samo Ci wpadło? No proszę tak bardzo wszystko i wszystkich
do ciebie ciągnie, tylko pozazdrościć.
- Ta, możesz mi to oddać?
- A może to twoja dziewczyna hm? - zerknęła jeszcze raz na
zdjęcie. - Co prawda wygląda jakby była starsza od ciebie, ale wiek nie gra
roli prawda? - zaczęła poruszać dziwnie brwiami.
Justin popatrzył się na nią dość dziwnie i tak samo się poczuł.
Nigdy nie mówił jej o tym, że gdy ma czas wolny umawia się z kimś co jest
równoznaczne z zabawianiem się, a Tina aktualnie zachowywała się jakby
wiedziała dokładnie wszystko. Jej spojrzenie dawało Bieberowi do zrozumienia,
że pomimo iż jest schorowana ma wtyki i wie bardzo dużo.
- Ja nie mam dziewczyny, to nie dla mnie.
- Oczywiście, wolisz przelotne znajomości i przyjemności. Masz
dziewiętnaście lat, jesteś coraz starszy, a to oznacza że powinieneś się powoli
ustatkowywać. Dziewczyna, potem ślub i dzieci. Myślałeś kiedyś o tym?
Chciałabym zobaczyć swoje wnuki, jeśli oczywiście będzie mi dane.
- To nie dla mnie, zresztą nie jesteś moją matką więc...
- Ja nie mogłam mieć swoich dzieci. - przerwała mu. - A że
napatoczyłeś się ty i wychowywałam Cie od małego, traktuję Cię jak własnego
syna, niestety podałeś się na swojego przybranego ojca.
- Nie porównuj mnie do tego skurwysyna. - powiedział zaciskając
pięści ze złości.
- To też człowiek, co prawda nie zbyt dobry tak jak to ująłeś w
dość mocny sposób, ale to też człowiek.
- Nazywasz człowiekiem kogoś kto zabrał Ci wszystko, zostawił z
powodu choroby i tak po prostu przestał kochać? To potwór w ludzkiej skórze,
bawił się tobą...
Szatyn obrócił głowę w lewą stronę lekko ją spuszczając, właśnie
wtedy dotarło do niego że brunetka miała całkowitą racje. Oczywiście nie był w
stanie jej tego przyznać jego duma mu na to nie pozwalała. Jednak to była
prawda dziewiętnastolatek z czasem stał się taki sam jak Alex czyli chłopak
Tiny, a jego przybrany ojciec, jeśli w ogóle mógł go tak nazywać, bo człowieka
który widział w Justinie tylko i wyłącznie małego gówniarza ciężko nazywać
ojcem, kogoś kto powinien być przykładem. Nagle chłopak poczuł ucisk na sercu,
przypomniało mu się jak porównał Des do jej ojca, zrozumiał już dlaczego tak ją
to uraziło. Jednakże już po chwili ból spowodowany tą sytuacją zniknął, tak
jakby Swagger, który w nim był domagał się, aby Justin przestał tak dużo myśleć
o czymś co nie sprawia mu przyjemności. Walka która często się w nim rozgrywała
o rządzę bycia najlepszym, a zdrowym rozsądkiem, wygrywało to pierwsze.
Nachylił się nad kobieta i wyrwał jej z rąk naszyjnik, schował go i ostatni raz
patrząc na nią wyszedł z mieszkania, zamykając drzwi. Zbiegł szybko po schodach
i wybiegając na ulicę wmieszał się w tłum. Robiło się coraz ciemniej i później,
pomimo to Nowy York coraz bardziej tętniła życiem. Brązowooki postanowił wyżyć
się trochę po nieudanych zalotach i wpaść do Jeremiego na mały trening. Po paru
minutach był już na miejscu. Wszedł do piwnicy, a gdy był już na dole oparł się
o ścianę przyglądając się jak Jer trenuje kolejnego młodego zawodnika.
- Jeszcze taki stary nie jestem, nie potrzebuje zastępstwa. -
zażartował Swagger wpatrując się w małego, który walił z całej siły w worek
treningowy.
- Bieber. - zaśmiał się Jeremy. - Raczyłeś przyjść, a co do tego
młodego... - roześmiał się jeszcze bardziej. - To możliwe że za niedługo
zacznie Cię zastępować, jeśli stracisz formę.
- Oh nie przesadzajmy, miałem i mam małe plany co wiąże się z tym
że mam mało czasu, ale jestem wciąż w formie.
- Dobrze to słyszeć, w końcu za niedługo zaczną się walki.
- Wiesz że jeśli są mało opłacalne to jest tylko marnowanie moich
sił.
- Sto patoli może być? - zaczął ruszać brwiami.
- Sto tysięcy dolarów? - podniósł do góry głowę
odczuwając wielkie zainteresowanie informacją jaką właśnie usłyszał. - To musi
być nie byle jaka walka, nie byle z kim. Tyle kasy wystarczyłoby na operacje
dla Tiny i nie tylko. Kiedy ta walka?
- Jeszcze sporo czasu, jednak musisz ćwiczyć jeśli chcesz wygrać,
przeciwnicy na pewno będą bezwzględni.
- W końcu może będę miał szanse walczyć z kimś na moim poziomie.
- Dobra jest pewność siebie, jednak nie przesadzaj, ona kiedyś
może Cię zgubić. - odparł trener.
- Spoko, poradzę sobie. - rzucił podchodząc do młodego. - A teraz
patrz na mistrza. - uśmiechnął się i zaczął okładać worek treningowy.
Przez ulice
innej części miasta czerwony motor mknął ulicą w stronę domu Des, która
wiedział że jeśli ojciec zobaczy że wróciła na motorze zabije ją oczywiście niedosłownie.
Dlatego też gdy Roxana dojeżdżała do ulicy na której mieszkała Johnson, kazała
jej się zatrzymać na skrzyżowaniu, parę budynków od jej domu.
- Zatrzymaj się, nie chce żeby, mój ojciec widział mnie na motorze.
More podjechała pod inny dom i zatrzymała się czekając aż
blondynka zejdzie z jej maszyny. Kiedy Destany myślała że Roxy po prostu
odjedzie, zdziwiła się gdy ta kazała jej poczekać.
- Możemy pogadać? - rzuciła brunetka schodząc z motoru.
- Ok, o czym chcesz rozmawiać? - zapytała niechętnie wiedząc że
rozmowa będzie miała związek z Justinem.
- Po jaką cholerę byłaś u niego w tym burdelu?! - powiedziała unosząc
ton.
- Co Cię to interesuje? Jeśli się nie mylę masz gdzieś co robię,
gdzie jestem i z kim. – spojrzała na nią. – Myślisz że ja nie wiem że mnie
nienawidzisz za to że jestem w waszej drużynie.
- To nie tak, może jestem dla ciebie czasem… - zerknęła na Des
która zaczęła marszczyć czoło w skutek czego More od razu się poprawiła. – Ok,
jestem dość często niemiła, ale to nie znaczy że tak naprawdę Cię nie lubię.
Szczerze to nawet dobrze że się pojawiłaś, byłam jedyną dziewczyną w tej całej
bandzie, nie miałam do kogo mordy otworzyć. Okazałaś się kimś innym niż tym kim
zakładałam że jesteś, przepraszam. Ale wróćmy do tematu, Swagger to istne zło,
zapoznawanie się z nim pff a co dopiero zadawanie, może skończyć się nawet
śmiercią.
- Skąd to wszystko wiesz? – spytała zdziwiona Johnson.
- Trochę miałam z nim do czynienia, długa historia, może kiedyś Ci
opowiem bo teraz nie jestem w humorze zbyt dużo jest tam bólu. Destiny, aż
dziwne że to powiem… Ale jako twoja przyjaciółka, tak dobrze słyszałaś twoja
przyjaciółka, radzę Ci trzymaj się z daleka od tego popierdolonego człowieka,
on nie ma żadnych zasad. Dla niego liczy się tylko kasa, panienki i dobra
zabawa, on nie ma serca w którym mógłby kogoś umieścić, on tylko Cię zwodzi w nadziei
że dasz mu dupy.
- Może i jest zły. – powiedziała przypominając sobie kiedy Bieber
był oschły dla niej. – Albo może po prostu w nim kryć się osoba, która
potrzebuje zrozumienia, a że nikt mu tego nie może zaoferować, to chce w jakiś sposób
sobie to wynagrodzić, nie jest to najlepsze wyjście, ale pewnie czuje się
zagubiony. Nie chce oceniać go po okładce, tak jak ty zrobiłaś to ze mną, chce
go poznać. Przez całe moje dotychczasowe życie ukrywałam się przed światem,
musiałam być ostrożna i uważać, ale ja tak nie chce, chce żyć naprawdę.
- W takim razie zrobisz co będziesz chciała, wiedz że jestem temu
przeciwna, lecz nie mogę kierować tobą i twoim życiem, ale musisz obiecać mi że
będziesz ostrożna chociaż trochę.
- Obiecuje. – uśmiechnęła się. – Ja będę lecieć, dzięki że po mnie
przyjechałaś.
- Spoko wolałam się upewnić czy ten idiota nie robi Ci krzywdy.
Osiemnastolatka ruszyła do swojego domu, a More wsiadając na motor
odjechała kierując się stronę Manhattanu. Des chciała jak najszybciej znaleźć
się w swoim pokoju, była wykończona i głodna. Przyspieszyła kroku i podbiegając
pod bramkę otworzyła ją, weszła na posesję i zapukała do drzwi. Kiedy drzwi się
otworzyły liczyła że zobaczy w nich lokaja, jednak zamiast jego stanął przed
nią umięśniony, łysy mężczyzna, o wiele większy i z wyrazem twarzy jakby chciał
kogoś pobić. Bezwładnie jej dolna szczęka się otworzyła, a jej niebieskie oczy
poszerzyły.
- Przepraszam kim pan jest?
- A pani kim jest i czego chce?
- Zadałam pierwsza pytanie, tato?! - krzyknęła próbując wejść do
domu jednak drogę blokował jej ten wielki łysol.
- Destiny? Wróciła do domu? - zapytał Rick.
- Tato kim jest ten mężczyzna?
- To Angelo Shapiro, nasz ochroniarz, zasadniczo mój, ale
wystarczająco dużo mu płacę żeby chronił też i ciebie.
- Jesteś włochem? - zapytała blondynka.
- Pół włoch pół amerykanin. Mam rozumieć że to pańska córka? -
zwrócił się do ojca Des.
- Tato po co nam ochroniarz do cholery? - zdziwiła się wchodząc do
środka i zamykając za sobą drzwi.
- Uważaj na słowa… Najbogatszy biznesmen, to znaczy ja, musi mieć
ochronę, wiesz tak na wszelki wypadek. Bądź dla niego miła, może się nawet z
nim zaprzyjaźnisz.
Dziewczyna spojrzała na Angelo, po czym zaczęła kręcić głową, co
miało znaczyć że są małe szanse na zaprzyjaźnienie się z kimś tak strasznym jak
on. Chociaż z drugiej strony, skoro Roxana miała takie złe zdanie o Swagerze, a
i tak Johnson dała mu szansę to czemu Shapiro nie miałby jej dostać.
- Jestem Destiny Hope Johnson. - odparła podając mu rękę i
zamykając oczy bojąc się że jej ręka może nie przeżyć.
- Angelo Shapiro, bardzo mi miło poznać tak piękną i wredną osóbkę.
- uśmiechnął się delikatnie chwytając jej dłoń i lekko ściskając.
Niebieskooka spojrzawszy na swoją dłoń uśmiechnęła się do
mężczyzny, w głębi duszy dziwiła się że potrafił być tak ostrożny i panował nad
swoimi umięśnionymi rękoma.
- Wiesz Shapiro wydajesz się całkiem w porządku jak na
ochroniarza. Zazwyczaj trafiałam na chamskich i bez poczucia humoru.
- Ja nie jestem taki jak inni. - zaśmiał się głośno.
- Ja nie jestem taki jak inni. - zaśmiał się głośno.
Chwilę później po krótkiej rozmowie Des znalazła się w kuchni,
wyczuła że Henry coś gotuje, podeszła do niego i zaczęła zaglądać mu do garów, czego
staruszek nienawidził. Jednak blondynce tak doskwierał głód że nie mogła wytrzymać
aby spróbować tego co przygotowywał na kolacje. Kręcąc się po pomieszczeniu
zaczęła irytować lokaja, więc ten poprosił ja żeby usiadł, a jeśli go nie
posłucha nic nie dostanie. Johnson zaczęła się śmiać, ale po chwili gdy dotarło
do niej że Henry nie żartuje, grzecznie usiadł przy stole czekając aż jedzenie
zostanie podane.
Krople potu
spływały z czoła chłopaka, który z całych swoich sił uderzał w tarcze trzymane
przez Jera. Jak zwykle nie oszczędzał się i nawet gdy czuł zmęczenie dalej
trenował.
- Nie masz już dość chłopie?
Jednak Swagger się nie odezwał skupiony na okładaniu tarczy
myślami był gdzie indziej. W jego głowie była ona i dzisiejsza sytuacja z More,
zastanawiał się czy brunetka nie przeszkodzi mu w tym co chce osiągnąć. Z
drugiej strony będąc świadomym że może wygrać sto tysięcy dolarów,
może powinien odpuścić. Nie minęło kilka sekund, a ten głupi pomysł wywiał mu z
głowy. Co jeśli przegra i nie zdobędzie tej kasy? Musi ją mieć więc na wszelki
wypadek Johnson będzie jego zabezpieczeniem.
- Jeremy mam pytanie, bo wiesz stary nigdy mi o sobie wiele nie
mówiłeś, a chciałbym wiedzieć coś o swoim trenerze. Tak po prostu dowiedzieć się
parę rzeczy.
Tak naprawdę Justin miał nadzieje dowiedzieć się jak to jest mieć rodzinę
i normalne życie, ponieważ swoje uważał za dość nietypowe. Mężczyzna spojrzał
na niego ze zdziwieniem, w szczególności że nigdy Biebera nie interesowali
inni. Wyprostował się i rzucił tarcze gdzieś w kąt.
- Wiesz moje życie nie było, nie jest i nie będzie ciekawe, więc
nawet nie mam Ci co opowiadać.
- No stary daj spokój, cokolwiek? Parę informacji z twojego życia
może zmieni moje. - wyszczerzył się myśląc że to mu cos da.
- Zmieni twoje? Żartujesz sobie? Zresztą udawanie miłego Ci w
niczym nie pomoże, nic Ci nie powiem, nie musisz wszystkiego wiedzieć, czasem
gdy człowiek wie za dużo ma niespokojny sen. Moje ostanie słowo to nie, zrozum młody.
- odparł starając się go przekonać aby odpuścił.
- Ta chciałem tylko trochę informacji ale ok, ok nie ważne, zapomnij że pytałem nie chcesz mówić, spoko... - powiedział poirytowany. - Spadam stąd…
Kiedy szatyn wychodził z piwnicy, Jeremy podszedł do biurka na
którym stało zdjęcie kobiety, podniósł je i spojrzał na nie, a potem na
wychodzącego chłopaka, wyraźnie na jego twarzy wymalowany był smutek. Jego
historia, jego życie, wspomnienia które przez Swaggera powróciły na pewno nie
było tym co Justin chciał usłyszeć. Wkurzony dziewiętnastolatek ruszył w
kierunku budynku w którym mieszkał. Mijając ludzi i patrząc się na ich twarze,
docierało do niego że każdy z nich ma swoją historię, powoli uświadamiał sobie,
że większość z nich wiedzie lepsze życie niż on i duma która rozpierała go z
jego czynów, powinna być raczej wstydem. W pewnym momencie zauważył, że
niektóre osoby bacznie się mu przyglądają, jakby z góry. Zamknął na sekundę
oczy aby otrząsnąć się z przemyśleń. Tak tez się stało kiedy wziął głęboki wdech i wparował do budynku ginąc w ciemnościach klatki. Szybko wyszedł na górę i wszedł do mieszkania. Zamknął cicho drzwi i podszedł do sofy
na której leżała Tina. Uśmiechnął się do siebie widząc jak kobieta z otwartą
buzią śpi jak zabita. Wziął kubek i zaniósł go do kuchni, potem na chwilę wrócił,
chwycił za koc i nakrył nim brunetkę. Ta tylko przymknęła usta i wtuliła się w
ciepły i miękki materiał. Chwilę później Bieber zgasił światło, skierował się
do pomieszczenia gdzie znajdował się jego pokój, a w nim stara szafa i łóżko na
którym usiadł. Przez chwilę patrzył się przez okno przez które było widać różne
kolorowe światła, zazwyczaj wpatrując się w nie po pewnym czasie usypiał, tak było i dziś, kiedy poczuł że zmęczenie go dopada ściągnął koszulkę i położył
się spać.
Od autorki: No i mamy 9, mam nadzieje że wam się podoba. Rozdziały postaram się teraz dodawać regularnie, w każdą sobotę najpóźniej niedzielę. Pojawił się nowy bohater ochroniarz Angelo. Czy na pewno jest w porządku? Czy może uprzykrzy życie Destiny? Czy poznawanie Swaggera nie okaże się dla Johnson złą decyzją? Wszystkiego dowiecie się czytając następne rozdziały.
Mój blog został dodany na justinbieberfanfictionpl :)
20 komentarzy = NN
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jeśli już przeczytałaś/eś rozdział, proszę zostaw w komentarzu swoją opinię :)
jkfadk hnkf hgjtkr jhn o.o
OdpowiedzUsuń@Danger12345678
fajny rozdzial , mimo ze justin i destiny sie nie widzieli. Wciaga bardzo ci powiem :D czekam na nastepny.
OdpowiedzUsuńsuuuper czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńBoskieeee :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest bardzo ciekawe, chodź w tym rozdziale nic się nie dzieje między nimi, ale dobrze bo poznajemy tez innych bohaterów. @aniakomi
OdpowiedzUsuńświetny :D
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie ajdhajd
OdpowiedzUsuńcuuudowny *_*
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Mrauuu *.* Cudo :D
OdpowiedzUsuńale chyba nie skończysz na 10 rozdzialach co ? ;) Tj jest w spisie treści :P bbaaaardzo mi sie spodobał twój blog <3 i ten drugi tez uwielbiam :***
OdpowiedzUsuńRozdział jest znakomity :) Z niecierpliwością czekam na następny :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział , czekam na następny! ;)
OdpowiedzUsuńCuuudo *_*
OdpowiedzUsuńMegaaa *.*
OdpowiedzUsuńOd niedawna czytam te ff ale one jest świetne xjgfxhgdfydsfsdy <3
OdpowiedzUsuńsuper! @d0perihanna :) x
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj znalazłam czas, aby przeczytać rozdział.
OdpowiedzUsuńNie zaskakuje, ale wciąga :)
Mimo, że faktycznie nie ma jakichś większych scen to i tak mi się podoba :)
Miłe, lekkie i przyjemne :)
Do następnego :)
@AudreeySwag :)
Genialne...
OdpowiedzUsuń@kasia_kupidura_
Podoba mi się ;) i chcę wiedzieć jak to się skończy, sądzę że Jus zaczyna coś do niej czuć tak samo jak ona do niego. Niech jej tylko nie wykorzysta :/ Informuj mnie o kolejnych rozdziałach: @annie_pilch
OdpowiedzUsuńNie mam innych słów więc napisze tylko. .. boskie *.*
OdpowiedzUsuń@yeahJusteen
świetne ! ♥
OdpowiedzUsuńczekam na nn!
Uwielbiam jak piszesz ♥
OdpowiedzUsuńTwój blog jest HVGJLFJDFDCDFJKFSGSDUOFJUYGS.
OdpowiedzUsuńOd góry do dołu wygląd po prostu powala na łopatki. <3
Co do opowiadania:
jest na maxa wciągające,szczególnie że lubię tego typu klimaty.
Justin jest taki szorstki,a zarazem pociągając. <3
Des jest niesamowita.
Czekam,aż akcja się zacznie rozwijać(ale jest tyle wydarzeń,że nie sposób się nudzić).
Będę to czytać. <3
Zapraszam do siebie.
maybe-angel-is-my-boyfriend.blogspot.com
@ComMusia
kiedy następny ?? rozdział cudowny @luvuswag
OdpowiedzUsuńsobota/niedziela
UsuńPewnie zapomnialas o tym blogu i o nas
OdpowiedzUsuńPewnie zapomnialas o tym blogu i o nas
OdpowiedzUsuńNie zapomniałam ani o blogu, ani o czytelnikach, mam palce w gipsie i nie mogę pisać bo gips mi przeszkadza ;D
UsuńBoski nie moge sie doczekac nn <3
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńKocham ♥ kiedy nastepny? ♥♥
OdpowiedzUsuńGenialny <3 czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział booski ! czekamy na nowy i zapraszamy do nas ! ;D
OdpowiedzUsuńhttp://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/
~ KinWer Bieber ;D