music
* * *
Osiemnastoletnia
dziewczyna, o długich blond włosach, w białej sukience siedziała
obok grobu i wpatrywała się w kamienną tabliczkę na której
widniał napis „RIP Mary Johnson‟ nad nią stał mężczyzna w
garniturze i białych rękawiczkach. Często tam przesiadywała,
przynosiła kwiaty i rozmawiała z bliską jej sercu osobą, wierzyła
że ją słyszy. Lecz tego dnia została tam najdłużej odkąd
pamięta, chciała się pożegnać, w pewnym sensie, bo wiadomo że
zmarli zawsze są przy nas. Nie chciała się przeprowadzać, nie
chciała zostawiać tu tych wszystkach wspomnień, kochała Los
Angeles, jednak jej ojciec był uparty, jemu zbyt bardzo dokuczały
właśnie te wspomnienia, często nie spał po nocach. Postanowił że
zmiana otoczenia, poprawi jego stan, nie zależnie od kosztów jakie
musiałby ponieść chciał się poczuć lepiej. Stał się bardzo
szorstki po utracie swojej Mary, nawet dla własnej córki.
-
Panno Destiny proszę się pośpieszyć, samolot już czeka. -
popędzał ją szofer który właśnie otrzymał wiadomość od
swojego pracodawcy.
-
Nie wiem gdzie mu się tak śpieszy. - powiedziała niechętnie
wstając i ruszając w stronę czarnej limuzyny.
Młoda
Johnson wsiadła do pojazdu, a kiedy starszy mężczyzna o imieniu
Henry zasiadł za kierownicą ruszyli. Destiny z charakteru była
specyficzną osobą. Lubiła dużo myśleć. Nie miała wielu
przyjaciół, często zdarzało się że ludzie zadawali się z nią
bo miała pieniądze, przestała im wszystkim ufać, a od czasu
utraty matki, Rick ma ją pod specjalnym nadzorem. Zabrania jej na
wiele rzeczy, przez to często musiała odmawiać siebie wielu
przyjemności, nawet będąc już pełnoletnią osobą. Dziewczyna
wyciągnęła z kieszeni telefon i podłączając do niego słuchawki
włożyła je do uszów, po czym oparła głowę o szybę. Jechali z
dwadzieścia minut. Kiedy byli na miejscu, Des wysiadła z auta i
wychodząc po schodkach wpadła do małego samolotu.
-
Witaj córeczko. - powiedział Rick. - Długo musieliśmy na ciebie
czekać.
Jednakże
dziewczyna nie odezwała się, nawet nie usłyszała tego co mówił
do niej ojciec, słuchając dalej muzyki zajęła miejsce i wyłożyła
się wygodnie na kremowym skórzanym fotelu. Szofer, który był
zarazem ich lokajem zatrzasnął drzwi i po chwili poczuła jak
odrzutowiec zaczyna drżeć od odpalających się silników. Pilot
ogłosił że zaraz będę startować i prosił o zapięcie pasów na
czas startu. Nastolatka nie słyszała, ale gestykulacja Johnsona
dała jej do zrozumiana co powinna zrobić. Zapięła pasy i wyjrzała
przez małe okienko, powoli maszyna rozpędzała się. Destiny nie
była zadowolona z tego że musiała opuszczać tak wspaniałe
miejsce. Pocieszała się że Nowy Jork nie jest taki zły, też
lubiła to miasto, no ale nie tak bardzo jak swoje rodzinne. Nagle
prywatny odrzutowiec poderwał się i rozpoczął swoja podniebną
podróż. Dziewczyna zawsze się zastanawiała jakim cudem tak
ogromny i ciężki samolot potrafi się wzbić tak wysoko. Lubiła
gdy lecieli nad chmurami, jak słońce waliło swoimi gorącymi
promieniami ocieplając jej twarz, a puszyste obłoki wyglądały jak
wata. Lecz tak naprawdę w tym najbardziej uwielbiała to poczucie że
jest bardzo blisko matki. Była strasznie do niej przywiązana, nadal
jest i bardzo za nią tęskni. Lot trwający około czterech, pięciu
godzin okropnie ją wymęczył, pomimo że leciała luksusowym
samolotem. Jednakże gdy znaleźli się nad Nowym Jorkiem
oprzytomniała, wyciągnęła słuchawki i oglądała widoki za
oknem. Kiedy usłyszała głos pilota, który informował ich właśnie
o tym że zaraz lądują, poczuła lekką ekscytacje. Byli coraz
niżej i niżej, dziewczynę ogarnęło nieprzyjemne uczucie,
nienawidziła lądowania. Chwilę później koła spotkały się z
ziemią, po paru mocnych szepnięciach wyhamowali. Des odpięła pas,
przeciągnęła się, otworzyła drzwi i zeszła po schodkach
wpakowując się prosto do limuzyny, która na nich już tam czekała.
Ojciec usiadł po drugiej stronie, podał szoferowi adres położenia
domu i uśmiechnął się do blondynki która zerkała na GPS na
którym pisało „Brooklyn‟ reszty nie mogła doczytać. Henry
włączył radio, z którego od razu usłyszeli najświeższe
wiadomości. „Ulice są bardzo zakorkowane, radzimy siedzieć w
domu w szczególność w takie upały. Policja znalazła miejsce w
którym toczą się nielegalne walki za pieniądze, wyłapano tam
piętnaście osób. Kilku jest poszukiwanych, trwa akcja. Ciekawe czy
resztę złapią, jak myślisz Bob. Wiesz, wydaje mi się że nasza
Nowojorska policja jest coraz lepsza Jim... Dobrze gadasz Bob.‟
Była godzina szesnasta oczywiście już po przestawieniu zegarka.
-
Że też jesteśmy w takim mieście przemocy. - westchnął.
-
Tato, jeśli pozwolisz to Ci przypomnę że był twój pomysł,
zresztą w Los Angeles nie jest lepiej.
Jechali
powoli przez zatłoczone miasto. Rick co chwilę sprawdzał zegarek,
miał dziś spotkanie w sprawie nowo kupionego domu i sprzedaży
starego. Pośpieszał kierowcę jednak ten nie był w stanie nic
zrobić, tak jak mówili w radiu, ulice Nowego Jorku były
zakorkowane, a ludzi było w cholerę dużo. Destiny przykuł uwagę
biegnący chłopak, nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to że w
tak upalny dzień miał bluzę, ubrany kaptur na głowę oraz to iż
biegł w poprzek ulicy, przeskakując zwinnie przez maski aut. Za nim
podążał wymęczony już policjant. Zdyszany próbował chyba go
dopaść, jednak nie wskazywało nic na to że mu się uda. Nagle
wskoczył na maskę czarnej limuzyny, Henry zareagował momentalnie i
przyhamował, a chłopak po prostu prześlizgnął się przez nią.
Blondynka próbowała powstrzymać śmiech widząc minę staruszka.
-
Rzeczywiście Destiny to było bardzo śmieszne, mam tylko nadzieje
że gówniarz nie porysował auta, bo go znajdę i ukręcę mu kark.
Sami przestępcy tu są.
Rodzina
Johnsonów stała dalej w korkach, natomiast zakapturzony przestępca
biegł dalej przez ulice wielkiego miasta. Nie starał się wymijać
ludzi, niektórych po prostu taranował. Od czasu do czasu spoglądał
za siebie w celu rozeznania sytuacji. Kiedy tylko zginął gdzieś w
tłumie i nie widział już gliniarza, zwolnił. W chwili gdy myślał
już że udało mu się wygrać ze sprawiedliwością na jego drodze
pojawiło się policyjne auto. Siedzący w nim mężczyźni patrzyli
przez jakiś czas na młodego, w momencie w którym usłyszał syrenę
poderwał się do biegu. Pewnie myślicie że już nie ma szans. Dla
niego nie ma rzeczy niemożliwych. Biegł najszybciej jak potrafił,
pomimo iż czuł że już nie ma sił wiedział że nie może się
zatrzymać. Nieoczekiwanie skręcił w ciasną uliczkę, a radiowóz
pojechał dalej. Jednak zorientowali się że chłopak im zwiał.
Zatrzymali pojazd, wyszli z niego i ruszyli za nim. Szatyn widząc
przed sobą wysoką przeszkodę jaką było ogrodzenie, wskoczył na
duży śmietnik i bez problemu przeskoczył na drugą stronę.
Policjanci nie byli w stanie tego powtórzyć. I jak zwykle wyszło
na jego, dumny z siebie rozejrzał się i wszedł do jakiejś
kamienicy przypominającej ruinę. Wyszedł po dużych schodach na
drugie piętro i otworzył drzwi. Ściągnął bluzę rzucając ją
gdzieś w kąt i okulary zawieszając je na koszulce.
-
Wróciłem! - krzyknął na całe mieszkanie.
-
To dobrze bo jestem głodna.
Brązowooki
skierował się do kuchni i otworzył szafkę z której wyciągnął
chińską zupkę. Zagotował wodę, wlał ją do kubka i mieszając
poszedł do salonu podając kobiecie do rąk jedzenie.
-
Jak się czujesz? - zapytał opierając się o framugę drzwi.
-
Jak na swój wiek nie najlepiej. Ale mogło być gorzej.
-
Mam trochę pieniędzy. - odparł.
-
Skąd? - zdziwiła się, przerywając konsumpcje.
-
Znalazłem pracę. - uśmiechnął się.
-
Ty i praca? Jakaś chyba na czarno. - zaśmiała się. - Miałeś być
pół godziny temu, jeśli się nie mylę to właśnie ta praca Cię
zatrzymała.
-
Nie, miałem mały problem z władzami.
-
Jak zwykle, mówiłam Ci tyle razy żebyś się opanował, to że
potrzebujemy pieniędzy nie oznacza że masz się narażać. Masz
dopiero dziewiętnaście lat, całe życie przed tobą. Postąpiłeś
bardzo niemądrze, a co jeśliby Cię złapali? Co wtedy byłoby ze
mną? Trochę to samolubnie brzmi, ale jesteś świadomy że bez
twojej pomocy nic nie jestem w stanie zrobić.
-
Wiesz dobrze że mnie nie złapią ci idioci są zbyt tępi.
-
Oj Justin, a ty jesteś zbyt pewny siebie, uważaj żeby Cię to nie
zgubiło.
-
Spokojnie Tina umiem o siebie zadbać. Wychodzę.
-
Dopiero co przyszedłeś.
-
Wiem, ale muszę iść załatwić coś z trenerem prosił o
spotkanie, a potem zrobię zakupy. Zupki się skończyły.
-
Proszę uważaj na siebie. - uśmiechnęła się i zabrała się za
jedzenie.
Chłopak założył czarne okulary, wyszedł z kamienicy i skierował się do
budynku w którym, a raczej pod którym trenował prawie codziennie.
Po dziesięciu minutach drogi znalazła się pod nim, zszedł
schodami do piwnicy gdzie znajdowały się różne sprzęty i jego
trener, siedzący z nogami na biurku.
-
Swagger... Spóźniłeś się. - rzucił mężczyzna niskim tonem.
-
Stary wiem, ale to nie moja wina że te kutasy mnie znowu goniły.
-
Znowu sprzedawałeś towar? - zakpił.
-
W porównanie do ciebie dupku nie mam pieniędzy i jakoś muszę
zarabiać na siebie i Tinę, wiesz że ona jest chora i mnie
potrzebuje.
-
Wyluzuj młody, pobawisz się z paroma idiotami którzy myślą że
są mocni i zarobisz trochę kasy.
Bieber
pod słowem trochę widział mało, a jemu była potrzebna konkretna
suma. Kiedyś kiedy jeszcze Tina pracowała i jej chłopak również,
który miał bardzo dobrze płatną pracę, Justin mógł pozwolić
sobie na różne zachcianki. Odkąd kobieta zachorowała, a ten
sukinsyn ją z tego powodu rzucił nie mają nic. Młody skinął
głową na co Jeremy wstał i złapał za tarcze treningową. Szatyn
położył okulary na biurku i ściągnął koszulkę. Jego idealnie
wyrzeźbione ciało było skutkiem systematycznej pracy. Trener
zasłonił się miękka tarczą po czym odczuł pierwszy cios zadany
przez dziewiętnastolatka. Był bardzo silny i bezlitosny, jednak to
był tylko trening. Przykładał mu coraz mocniej, w pewnym momencie
obrócił się i zadał cios ostateczny uderzając nogą. Jer został
odepchnięty do tyłu, na co Justin się uśmiechnął szyderczo.
Krople potu spływały po jego ciele. Przetarł czoło rękę
przejeżdżając przez włosy i napił się łyka wody z butelki
stojącej na biurku. W tym samym czasie Destiny dalej siedząc w
aucie zauważyła coś co ją bardzo zaciekawiło. Reklamę
pokazującą drogę do szkółki tanecznej. Jednakże wiedziała że
zaczynanie tematu tańca przy ojcu nie jest dobrym pomysłem, pomimo
ekscytacji która próbowała z niej aktualnie wyjść, przytłumiła
ją w sobie.
-
Jeszcze parę minut i będziemy na miejscu.
Rzeczywiście
po paru, no nawet parunastu minutach byli na miejscu. Blondynka
ujrzała wielki kremowy dom, z dużymi oknami. Okolica była bardzo
ładna, dziewczyna podeszła pod bramkę i zaczęła zmierzać
wzrokiem swój nowy dom.
-118 Falmouth Street co? Jest trochę mniejszy od naszej villi w Los
Angeles, ale może być.
-
Henry pomóż mojej córce wnieść walizki do domu, a potem
zawieziesz mnie na spotkanie. Mam niecałą godzinę żeby dostać
się do hotelu The Plaza.
-
Tak jest panie Johnson. - powiedział i zaczął wypakowywać rzeczy.
Niebieskooka
pomimo że miała dużo pieniędzy nie była rozpuszczona, nie
potrafiła patrzeć jak lokaj męczy się z jej walizkami, wzięła
je od niego i otwierając bramkę weszła na posesje. Tuż za nią
staruszek i jej ojciec, który ich potem wyprzedził by otworzyć
dom. Dziewczyna weszła do środka i zaczęła się rozglądać.
Spodobało jej się, opuściła swoje torby i weszła w głąb nowego
miejsca zamieszkania.
-
Na dole jest duży salon z którego przechodzisz do pokoju gier, tam
jest kuchnia, łazienka. - wskazywał dalej. - Tu wyjście na ogród
gdzie jest basen i parę innych rzeczy, tam moje biuro, a na górze
twój pokój, masz własną łazienkę, garderobę. Ok rozejrzyj się
tu trochę, a ja razem z Henrym pojadę załatwić parę spraw, jak
będziesz chciała wyjść z domu to pamiętaj...
-
Tak wróć przed dziewiątą, jasne. - przerwała.
-
Klucze i trochę pieniędzy położyłem na blacie w kuchni. Będę
po ósmej.
W
momencie gdy lokaj z Rickiem opuścili dom, Destiny zaczęła go
oglądać. Jej ojciec zadbał o najmniejszy szczegół, jednak
brakowało jej czegoś chyba najważniejszego zdjęć matki. W Los
Angeles ich wspólne fotografie były zawieszono praktycznie
wszędzie, tu ani jednego. Nie rozumiała dlaczego Rick taki się
stał. Pamięta jak za czasów gdy jej mama żyła była
najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi. Kiedyś z twarzy jej ojca w
ogóle nie schodził uśmiech natomiast teraz, ledwo kiedy go widać.
Wróciła do holu spojrzała na swoje torby które wyglądały na
naprawdę ciężkie i biorąc głęboki wdech chwyciła za nie. Przez
parę minut siłowała się z nimi próbując wyciągnąć ja na
pierwsze piętro. Zdyszana i zadowolona z siebie że udało jej się
tego dokonać wpadła do swojego nowego pokoju. Wielkie łóżko,
duże okna, wielka garderoba i łazienka. Marzenie każdej
dziewczyny. Osiemnastolatka cieszyła się, ale przyzwyczajona do
takich luksusowych pomieszczeń nie pokazywała tego. Postanowił że
się przebierze w coś wygodniejszego i zwiedzi trochę okolicę.
Ściągnęła sukienkę. Założyła czarną bokserkę, krótkie
spodenki i czarne vansy. Zeszła na dół, na chwilę wchodząc do
kuchni by zabrać kluczę i forsę. Pięć minut później była już
poza domem. Niestety nie miała pojęcia jak dostać się stąd na
Manhattan. Gdyby pomyślała trochę wcześnie mogłaby zabrać się
z ojcem. Wymyśliła że zadzwoni po taksówkę, to chyba był
najlepszy pomysł. Jak postanowiła tak zrobiła. Czekała na nią
piętnaście minut smażąc się na upale, ale w końcu się
doczekała. Jadąc żółtym pojazdem podziwiała okolicę.
-
Do Central Parku proszę. - powiedziała do kierowcy.
-
Się robi. - odparł poprawiając lusterko.
W
centrum Manhattanu o tej godzinie roiło się od ludzi powracających
z pracy lub spacerujących. Niebieskooka postanowiła że zrobi
niespodziankę tacie i pokaże że radzi sobie w nowym miejscu.
-
Czy hotel The Plaza jest niedaleko Central Parku?
-
Tak, zresztą zależny z której strony parku się znajdziesz. Nie
jesteś z Nowego Jorku prawda? - zapytał mężczyzna.
-
Nie, dopiero się przeprowadziłam.
-
A skąd jeśli można wiedzieć?
-
Z Los Angeles.
-
Wy tam w Los Angeles uważacie że my Nowojorczycy jesteśmy brutalni
i ogólnie gorsi od was.
-
Ja do takich nie należę. - uśmiechnęła się.
Wtedy
właśnie przypomniały jej się słowa ojca o tych przestępcach. On
chyba należał do tych którzy nie przepadają za tutejszymi ludźmi.
Resztę drogi blondynka przemilczała, jedynie czasem przytakiwała
kiedy mężczyzna zadawał pytania. Dotarcie na miejsce zajęło im
ponad trzydzieści minut. Zapłaciła należną sumę za podwóz i
ruszyła w stronę parku.
-
Mam sporo czasu zanim mój ojciec zakończy swoje sprawy.
Włożyła
słuchawki i włączając muzykę zaczęła przechadzać między
zielenią, nagle przyszło jej do głowy żeby odnaleźć znak, który
prowadził do szkółki tanecznej. Dobrze pamiętała gdzie on się
znajdował. Chociaż musiała przejść sporą część parku nie
zniechęciło to jej. Zawsze podążała za swoją pasją, czyli
tańcem pomimo że Rick nie był z tego zadowolony. Już w oddali
widziała ten niewielki billboard, przyspieszyła trochę kroku, a gdy
znalazła się na skrzyżowaniu poczuła jak coś w nią uderza i
upada z impetem na ziemie. A raczej to był ktoś, chłopak zatrzymał
i popatrzył się na nią.
-
Idiotko patrz jak łazisz!
-
To ty we mnie wleciałeś! - krzyknęła. - Dupek...
Szatyn
machnął ręką widząc jadący radiowóz. Dziewczyna znieruchomiała
i przez moment wpatrywała się w uciekającego. Dziewiętnastolatek
tak jak powiedział po treningu miał pójść do sklepu. Poszedł,
lecz postanowił zrobić większy zakup, kradnąc z pobliskiego
sklepu drogocenny zegarek. Destiny chwyciła się za bolący pośladek
i obolała udała się pod budynek nad którym znajdowała się
reklama. Pociągnęła za drzwi, ale były zamknięte. Nadzieja,
która się przepełniła znikła.
-
Potańczone... - oparła się o mur.
Po
jakimś czasie poczuła na sobie czyiś wzrok, popatrzyła w prawo i
zobaczyła chłopaka. Wyglądał na w jej rówieśnika. Zaczął
kroczyć w jej kierunku, był ubrany jak typowy tancerz, full cap,
bokserka i luźne spodnie. Sam sposób w jakim się poruszał idąc w
jej stronę wyglądał jak taniec. Stanął przed nią i wystawił
umięśnioną rękę, którą zaraz niebieskooka chwyciła.
-
Jestem Scott, jesteś zainteresowana? - pokazał na tablicę.
-
Destiny, no pewnie.
-
To chodź za mną, ten billboard zostawiła szkoła taneczna, która
już tu nie funkcjonuje, wybili się i jeżdżą po krajach,
natomiast my mamy własną szkole i dzięki temu co oni zostawili
zbieramy ludzi, a tańca nauczyliśmy się sami bez żadnych
zawodowców.
Des
rozpoczęła rozmyślanie na temat co miało znaczy że mają własną
szkołę, było to dość podejrzane. Tancerz prowadził ją ciasnymi
uliczkami, nagle otworzył przed nią drzwi, lecz dziewczyna zaczęła
się wahać.
-
No śmiało, my nie gryziemy, a możemy wycisnąć z ciebie niezłe
poty i Cię wiele nauczyć.
Od autorki: Mam nadzieje że rozdział wam się podoba, jeśli chcecie dostawać powiadomienia o nowych rozdziałach, zapisujcie się w INFORMOWANI lub po prostu zaobserwujcie bloga :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jeśli już przeczytałaś/eś rozdział, proszę zostaw w komentarzu swoją opinię :)
ooo no i 1szy rozdział jest ♥ nooo czekamy czekamy na rozwiniecie akcji :) niezle sie zapowiada.
OdpowiedzUsuńfajnie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuń@Talalovely
Jejciu Dominika jesteś niesamowita. Dopiero pierwszy rozdział a ja już jaram się jak idiotka. Z niecierpliwością czekam nn. mam nadzieję, że pojawi się niebawem :) Miłego pisania XD
OdpowiedzUsuńjej, zapowiada się naprawdę ciekawa historia.
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następny rozdział.
xoxo
Mega !! Czekam na kolejny :) Good luck !
OdpowiedzUsuńfajnie się zapowiada czekam na nn @SpringLoveee
OdpowiedzUsuńOMG robi się bardzoo ciekawie *_*
OdpowiedzUsuń@Evelina_F
czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńzapowiada sie fantastycznie. taniec <3 czekam z niecierpliwością na więcej :) @kasnkjs
OdpowiedzUsuńswietnie sie zapowiada :) fajny pomysl na opowiadanie i czekam niecierpliwie na kolejna notke :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i to bardzo :) nie mogę się doczekać nn!
OdpowiedzUsuń@MyOnlyBiebur
cudoooo *_* ty to masz talent ! dodawaj szybko nn <3 nie mogę sie doczekać :)
OdpowiedzUsuńCiekawe i fajne :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!
OMG .!!! Zarąbiste .!!! Czekam na kolejny . !!! POZDRO .!! ;*
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie:d Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, @ClaudiaMxG
Ohohoho ;D
OdpowiedzUsuńDopiero skończyłam czytać ten rozdział a już nie mogę doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńCudowny*.*
Jak Ty piszesz takie cudowne rozdziały?
OdpowiedzUsuńJa nie wiem...
Opowiadanie bardzo mi się podoba,
i z niecierpliwością czekam na następny świetny rozdział :)
Naprawdę świetne -yourdarling :)
OdpowiedzUsuńWoW! Fajnie się zapowiada! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥
OdpowiedzUsuńsuper rodział, jeżeli mogłabyś mnie informować to podaję tutaj swój nick @imsodonewithjbs
OdpowiedzUsuńsuper rozdział , nazwa tt @kochamcie3609 przeczytasz mojego ? http://life-can-bieber.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńajjjj... ale to mnie wciągnęło!
OdpowiedzUsuńKurczaki!
Chcę więcej!
Informuj :3
@AudreeySwag
Nieziemskie ;3
OdpowiedzUsuńzakochałam się,umieram z ciekawości jak się to skończy!
bylo tylko jedno, co znaczy to słowo: "Zakałapućka"? jak to przeczytałam to oplułam ekran ze śmiechu. Pierwszy raz widzę takie słowo ;p
na początku było kilka powtorzeń imienia bojaterki, ale nie zwróciłam na to az takij uwagi
Zaebiste przejście z jednego wątku do drugiego, jak i od postaci Destiny i Justina
Zmierzając do końca, kocham cię, znajdę cię, ukradnę i będę przytulać na dobranoc, gdy będziesz mi wymyślała dalszą cześć tej historii ;p
Buziaki
@Aluszru
Wydaje mi się że program tak poprawił mi błędnie napisany wyraz, a ja tego nie zauważyłam hahaha xD
UsuńZapowiada się narazie fajnie tylko Justin jest taki
OdpowiedzUsuń" bezlitosny i wulgarny " ale zobaczymy jak się sprawy potoczą .. czekam na kolejny rozdział tak jak czekam na kolejny ( 34 ) rozdział opowieści o " Lily i Justinie " ;>
to dopiero początek a opowiadanie już bardzo mi się spodobało :) historia będzie naprawdę ciekawa, czuję to :>
OdpowiedzUsuńHighly energetic post, I loved that bit. Will there be a part 2?
OdpowiedzUsuńmy blog: blog finansowy
Yep :)
UsuńSuper spodobało mi się bardzo . Czekam na następny rozdział. W wolnej chwili zapraszam na mojego bloga : http://aslongasyoulovemeb.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńNominowalam cie do Liebster aword http://karla-justin-ichhistoria.blogspot.it/ i http://epicevillove.blogspot.it/
OdpowiedzUsuńJesteś zajebista! KOCHAM TO OPOWIADANIE! PISZESZ CUDNE ROZDZIAŁY!!!!!!! SZCZERZE TO OPOWIADANIE BARDZIEJ PRZYPADŁO MI DO GUSTU NIŻ TAMTO TWOJE POPRZEDNIE (i will catch u if u fall) ale tez jest cudne!
OdpowiedzUsuńTO bije taką świeżością, a ja miałam się uczyć.. Pomińmy to. Zauroczyło mnie to opowiadanie od pierwszego rozdziału. Naprawdę.. Podoba mi się akcja z lakierem na samochodzie Kocham Henrego.. uwielbiam Destiny xD Swagger brzmi nieźle hahah ,,jego postać bardzo mnie intryguje'' - czemu ja się z tego śmieje? Tak, to jest ta wersja, formalna, oficjalna z cenzurą i bardzo dyplomatyczna xD Kim jest Tina? Myślałam że to Pattie xD Czuję nadchodzące Drama xD
OdpowiedzUsuń- Naprawdę mnie kochasz? Nie robisz tego tylko dla pieniędzy?
- Nie, Destiny.
- Na pewno.
- Naprawdę? Dlaczego mam ci wierzyć?
- Bo naprawdę Cię kocham! -przyciągnął ją do siebie *ciąg dalszy nastąpi* Boże, weż.. jestem chora, że pisze takie komentarze...
Nie no.. ja cie zabije! Takie ma być ich pierwsze spotkanie? Poważnie? MUSIAŁAŚ. No , ale ty to TY i Ci wybaczam... Ciekawie ciekawie.. dorabiasz mi uzależnień i powodów do nie uczenia się. NO NIECH JA CIĘ UŚCISKAM. Pisz dalej , dalej , dalej xD
Już go lubie :)
OdpowiedzUsuńAhh ten powiew świeżości kurde, normalnie morska bryza :) lubie i to bardzo. <3 @slitMadziK
OdpowiedzUsuń