Rozdział [ 1 ]

music

* * *

                    Osiemnastoletnia dziewczyna, o długich blond włosach, w białej sukience siedziała obok grobu i wpatrywała się w kamienną tabliczkę na której widniał napis „RIP Mary Johnson‟ nad nią stał mężczyzna w garniturze i białych rękawiczkach. Często tam przesiadywała, przynosiła kwiaty i rozmawiała z bliską jej sercu osobą, wierzyła że ją słyszy. Lecz tego dnia została tam najdłużej odkąd pamięta, chciała się pożegnać, w pewnym sensie, bo wiadomo że zmarli zawsze są przy nas. Nie chciała się przeprowadzać, nie chciała zostawiać tu tych wszystkach wspomnień, kochała Los Angeles, jednak jej ojciec był uparty, jemu zbyt bardzo dokuczały właśnie te wspomnienia, często nie spał po nocach. Postanowił że zmiana otoczenia, poprawi jego stan, nie zależnie od kosztów jakie musiałby ponieść chciał się poczuć lepiej. Stał się bardzo szorstki po utracie swojej Mary, nawet dla własnej córki.
- Panno Destiny proszę się pośpieszyć, samolot już czeka. - popędzał ją szofer który właśnie otrzymał wiadomość od swojego pracodawcy.
- Nie wiem gdzie mu się tak śpieszy. - powiedziała niechętnie wstając i ruszając w stronę czarnej limuzyny.
Młoda Johnson wsiadła do pojazdu, a kiedy starszy mężczyzna o imieniu Henry zasiadł za kierownicą ruszyli. Destiny z charakteru była specyficzną osobą. Lubiła dużo myśleć. Nie miała wielu przyjaciół, często zdarzało się że ludzie zadawali się z nią bo miała pieniądze, przestała im wszystkim ufać, a od czasu utraty matki, Rick ma ją pod specjalnym nadzorem. Zabrania jej na wiele rzeczy, przez to często musiała odmawiać siebie wielu przyjemności, nawet będąc już pełnoletnią osobą. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni telefon i podłączając do niego słuchawki włożyła je do uszów, po czym oparła głowę o szybę. Jechali z dwadzieścia minut. Kiedy byli na miejscu, Des wysiadła z auta i wychodząc po schodkach wpadła do małego samolotu.
- Witaj córeczko. - powiedział Rick. - Długo musieliśmy na ciebie czekać.
Jednakże dziewczyna nie odezwała się, nawet nie usłyszała tego co mówił do niej ojciec, słuchając dalej muzyki zajęła miejsce i wyłożyła się wygodnie na kremowym skórzanym fotelu. Szofer, który był zarazem ich lokajem zatrzasnął drzwi i po chwili poczuła jak odrzutowiec zaczyna drżeć od odpalających się silników. Pilot ogłosił że zaraz będę startować i prosił o zapięcie pasów na czas startu. Nastolatka nie słyszała, ale gestykulacja Johnsona dała jej do zrozumiana co powinna zrobić. Zapięła pasy i wyjrzała przez małe okienko, powoli maszyna rozpędzała się. Destiny nie była zadowolona z tego że musiała opuszczać tak wspaniałe miejsce. Pocieszała się że Nowy Jork nie jest taki zły, też lubiła to miasto, no ale nie tak bardzo jak swoje rodzinne. Nagle prywatny odrzutowiec poderwał się i rozpoczął swoja podniebną podróż. Dziewczyna zawsze się zastanawiała jakim cudem tak ogromny i ciężki samolot potrafi się wzbić tak wysoko. Lubiła gdy lecieli nad chmurami, jak słońce waliło swoimi gorącymi promieniami ocieplając jej twarz, a puszyste obłoki wyglądały jak wata. Lecz tak naprawdę w tym najbardziej uwielbiała to poczucie że jest bardzo blisko matki. Była strasznie do niej przywiązana, nadal jest i bardzo za nią tęskni. Lot trwający około czterech, pięciu godzin okropnie ją wymęczył, pomimo że leciała luksusowym samolotem. Jednakże gdy znaleźli się nad Nowym Jorkiem oprzytomniała, wyciągnęła słuchawki i oglądała widoki za oknem. Kiedy usłyszała głos pilota, który informował ich właśnie o tym że zaraz lądują, poczuła lekką ekscytacje. Byli coraz niżej i niżej, dziewczynę ogarnęło nieprzyjemne uczucie, nienawidziła lądowania. Chwilę później koła spotkały się z ziemią, po paru mocnych szepnięciach wyhamowali. Des odpięła pas, przeciągnęła się, otworzyła drzwi i zeszła po schodkach wpakowując się prosto do limuzyny, która na nich już tam czekała. Ojciec usiadł po drugiej stronie, podał szoferowi adres położenia domu i uśmiechnął się do blondynki która zerkała na GPS na którym pisało „Brooklyn‟ reszty nie mogła doczytać. Henry włączył radio, z którego od razu usłyszeli najświeższe wiadomości. „Ulice są bardzo zakorkowane, radzimy siedzieć w domu w szczególność w takie upały. Policja znalazła miejsce w którym toczą się nielegalne walki za pieniądze, wyłapano tam piętnaście osób. Kilku jest poszukiwanych, trwa akcja. Ciekawe czy resztę złapią, jak myślisz Bob. Wiesz, wydaje mi się że nasza Nowojorska policja jest coraz lepsza Jim... Dobrze gadasz Bob.‟ Była godzina szesnasta oczywiście już po przestawieniu zegarka.
- Że też jesteśmy w takim mieście przemocy. - westchnął.
- Tato, jeśli pozwolisz to Ci przypomnę że był twój pomysł, zresztą w Los Angeles nie jest lepiej.
Jechali powoli przez zatłoczone miasto. Rick co chwilę sprawdzał zegarek, miał dziś spotkanie w sprawie nowo kupionego domu i sprzedaży starego. Pośpieszał kierowcę jednak ten nie był w stanie nic zrobić, tak jak mówili w radiu, ulice Nowego Jorku były zakorkowane, a ludzi było w cholerę dużo. Destiny przykuł uwagę biegnący chłopak, nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to że w tak upalny dzień miał bluzę, ubrany kaptur na głowę oraz to iż biegł w poprzek ulicy, przeskakując zwinnie przez maski aut. Za nim podążał wymęczony już policjant. Zdyszany próbował chyba go dopaść, jednak nie wskazywało nic na to że mu się uda. Nagle wskoczył na maskę czarnej limuzyny, Henry zareagował momentalnie i przyhamował, a chłopak po prostu prześlizgnął się przez nią. Blondynka próbowała powstrzymać śmiech widząc minę staruszka.
- Rzeczywiście Destiny to było bardzo śmieszne, mam tylko nadzieje że gówniarz nie porysował auta, bo go znajdę i ukręcę mu kark. Sami przestępcy tu są.
Rodzina Johnsonów stała dalej w korkach, natomiast zakapturzony przestępca biegł dalej przez ulice wielkiego miasta. Nie starał się wymijać ludzi, niektórych po prostu taranował. Od czasu do czasu spoglądał za siebie w celu rozeznania sytuacji. Kiedy tylko zginął gdzieś w tłumie i nie widział już gliniarza, zwolnił. W chwili gdy myślał już że udało mu się wygrać ze sprawiedliwością na jego drodze pojawiło się policyjne auto. Siedzący w nim mężczyźni patrzyli przez jakiś czas na młodego, w momencie w którym usłyszał syrenę poderwał się do biegu. Pewnie myślicie że już nie ma szans. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Biegł najszybciej jak potrafił, pomimo iż czuł że już nie ma sił wiedział że nie może się zatrzymać. Nieoczekiwanie skręcił w ciasną uliczkę, a radiowóz pojechał dalej. Jednak zorientowali się że chłopak im zwiał. Zatrzymali pojazd, wyszli z niego i ruszyli za nim. Szatyn widząc przed sobą wysoką przeszkodę jaką było ogrodzenie, wskoczył na duży śmietnik i bez problemu przeskoczył na drugą stronę. Policjanci nie byli w stanie tego powtórzyć. I jak zwykle wyszło na jego, dumny z siebie rozejrzał się i wszedł do jakiejś kamienicy przypominającej ruinę. Wyszedł po dużych schodach na drugie piętro i otworzył drzwi. Ściągnął bluzę rzucając ją gdzieś w kąt i okulary zawieszając je na koszulce.
- Wróciłem! - krzyknął na całe mieszkanie.
- To dobrze bo jestem głodna.
Brązowooki skierował się do kuchni i otworzył szafkę z której wyciągnął chińską zupkę. Zagotował wodę, wlał ją do kubka i mieszając poszedł do salonu podając kobiecie do rąk jedzenie.
- Jak się czujesz? - zapytał opierając się o framugę drzwi.
- Jak na swój wiek nie najlepiej. Ale mogło być gorzej.
- Mam trochę pieniędzy. - odparł.
- Skąd? - zdziwiła się, przerywając konsumpcje.
- Znalazłem pracę. - uśmiechnął się.
- Ty i praca? Jakaś chyba na czarno. - zaśmiała się. - Miałeś być pół godziny temu, jeśli się nie mylę to właśnie ta praca Cię zatrzymała.
- Nie, miałem mały problem z władzami.
- Jak zwykle, mówiłam Ci tyle razy żebyś się opanował, to że potrzebujemy pieniędzy nie oznacza że masz się narażać. Masz dopiero dziewiętnaście lat, całe życie przed tobą. Postąpiłeś bardzo niemądrze, a co jeśliby Cię złapali? Co wtedy byłoby ze mną? Trochę to samolubnie brzmi, ale jesteś świadomy że bez twojej pomocy nic nie jestem w stanie zrobić.
- Wiesz dobrze że mnie nie złapią ci idioci są zbyt tępi.
- Oj Justin, a ty jesteś zbyt pewny siebie, uważaj żeby Cię to nie zgubiło.
- Spokojnie Tina umiem o siebie zadbać. Wychodzę.
- Dopiero co przyszedłeś.
- Wiem, ale muszę iść załatwić coś z trenerem prosił o spotkanie, a potem zrobię zakupy. Zupki się skończyły.
- Proszę uważaj na siebie. - uśmiechnęła się i zabrała się za jedzenie.
Chłopak założył czarne okulary, wyszedł z kamienicy i skierował się do budynku w którym, a raczej pod którym trenował prawie codziennie. Po dziesięciu minutach drogi znalazła się pod nim, zszedł schodami do piwnicy gdzie znajdowały się różne sprzęty i jego trener, siedzący z nogami na biurku.
- Swagger... Spóźniłeś się. - rzucił mężczyzna niskim tonem.
- Stary wiem, ale to nie moja wina że te kutasy mnie znowu goniły.
- Znowu sprzedawałeś towar? - zakpił.
- W porównanie do ciebie dupku nie mam pieniędzy i jakoś muszę zarabiać na siebie i Tinę, wiesz że ona jest chora i mnie potrzebuje.
- Wyluzuj młody, pobawisz się z paroma idiotami którzy myślą że są mocni i zarobisz trochę kasy.
Bieber pod słowem trochę widział mało, a jemu była potrzebna konkretna suma. Kiedyś kiedy jeszcze Tina pracowała i jej chłopak również, który miał bardzo dobrze płatną pracę, Justin mógł pozwolić sobie na różne zachcianki. Odkąd kobieta zachorowała, a ten sukinsyn ją z tego powodu rzucił nie mają nic. Młody skinął głową na co Jeremy wstał i złapał za tarcze treningową. Szatyn położył okulary na biurku i ściągnął koszulkę. Jego idealnie wyrzeźbione ciało było skutkiem systematycznej pracy. Trener zasłonił się miękka tarczą po czym odczuł pierwszy cios zadany przez dziewiętnastolatka. Był bardzo silny i bezlitosny, jednak to był tylko trening. Przykładał mu coraz mocniej, w pewnym momencie obrócił się i zadał cios ostateczny uderzając nogą. Jer został odepchnięty do tyłu, na co Justin się uśmiechnął szyderczo. Krople potu spływały po jego ciele. Przetarł czoło rękę przejeżdżając przez włosy i napił się łyka wody z butelki stojącej na biurku. W tym samym czasie Destiny dalej siedząc w aucie zauważyła coś co ją bardzo zaciekawiło. Reklamę pokazującą drogę do szkółki tanecznej. Jednakże wiedziała że zaczynanie tematu tańca przy ojcu nie jest dobrym pomysłem, pomimo ekscytacji która próbowała z niej aktualnie wyjść, przytłumiła ją w sobie.
- Jeszcze parę minut i będziemy na miejscu.
Rzeczywiście po paru, no nawet parunastu minutach byli na miejscu. Blondynka ujrzała wielki kremowy dom, z dużymi oknami. Okolica była bardzo ładna, dziewczyna podeszła pod bramkę i zaczęła zmierzać wzrokiem swój nowy dom.
-118 Falmouth Street co? Jest trochę mniejszy od naszej villi w Los Angeles, ale może być.
- Henry pomóż mojej córce wnieść walizki do domu, a potem zawieziesz mnie na spotkanie. Mam niecałą godzinę żeby dostać się do hotelu The Plaza.
- Tak jest panie Johnson. - powiedział i zaczął wypakowywać rzeczy.
Niebieskooka pomimo że miała dużo pieniędzy nie była rozpuszczona, nie potrafiła patrzeć jak lokaj męczy się z jej walizkami, wzięła je od niego i otwierając bramkę weszła na posesje. Tuż za nią staruszek i jej ojciec, który ich potem wyprzedził by otworzyć dom. Dziewczyna weszła do środka i zaczęła się rozglądać. Spodobało jej się, opuściła swoje torby i weszła w głąb nowego miejsca zamieszkania.
- Na dole jest duży salon z którego przechodzisz do pokoju gier, tam jest kuchnia, łazienka. - wskazywał dalej. - Tu wyjście na ogród gdzie jest basen i parę innych rzeczy, tam moje biuro, a na górze twój pokój, masz własną łazienkę, garderobę. Ok rozejrzyj się tu trochę, a ja razem z Henrym pojadę załatwić parę spraw, jak będziesz chciała wyjść z domu to pamiętaj...
- Tak wróć przed dziewiątą, jasne. - przerwała.
- Klucze i trochę pieniędzy położyłem na blacie w kuchni. Będę po ósmej.
W momencie gdy lokaj z Rickiem opuścili dom, Destiny zaczęła go oglądać. Jej ojciec zadbał o najmniejszy szczegół, jednak brakowało jej czegoś chyba najważniejszego zdjęć matki. W Los Angeles ich wspólne fotografie były zawieszono praktycznie wszędzie, tu ani jednego. Nie rozumiała dlaczego Rick taki się stał. Pamięta jak za czasów gdy jej mama żyła była najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi. Kiedyś z twarzy jej ojca w ogóle nie schodził uśmiech natomiast teraz, ledwo kiedy go widać. Wróciła do holu spojrzała na swoje torby które wyglądały na naprawdę ciężkie i biorąc głęboki wdech chwyciła za nie. Przez parę minut siłowała się z nimi próbując wyciągnąć ja na pierwsze piętro. Zdyszana i zadowolona z siebie że udało jej się tego dokonać wpadła do swojego nowego pokoju. Wielkie łóżko, duże okna, wielka garderoba i łazienka. Marzenie każdej dziewczyny. Osiemnastolatka cieszyła się, ale przyzwyczajona do takich luksusowych pomieszczeń nie pokazywała tego. Postanowił że się przebierze w coś wygodniejszego i zwiedzi trochę okolicę. Ściągnęła sukienkę. Założyła czarną bokserkę, krótkie spodenki i czarne vansy. Zeszła na dół, na chwilę wchodząc do kuchni by zabrać kluczę i forsę. Pięć minut później była już poza domem. Niestety nie miała pojęcia jak dostać się stąd na Manhattan. Gdyby pomyślała trochę wcześnie mogłaby zabrać się z ojcem. Wymyśliła że zadzwoni po taksówkę, to chyba był najlepszy pomysł. Jak postanowiła tak zrobiła. Czekała na nią piętnaście minut smażąc się na upale, ale w końcu się doczekała. Jadąc żółtym pojazdem podziwiała okolicę.
- Do Central Parku proszę. - powiedziała do kierowcy.
- Się robi. - odparł poprawiając lusterko.
W centrum Manhattanu o tej godzinie roiło się od ludzi powracających z pracy lub spacerujących. Niebieskooka postanowiła że zrobi niespodziankę tacie i pokaże że radzi sobie w nowym miejscu.
- Czy hotel The Plaza jest niedaleko Central Parku?
- Tak, zresztą zależny z której strony parku się znajdziesz. Nie jesteś z Nowego Jorku prawda? - zapytał mężczyzna.
- Nie, dopiero się przeprowadziłam.
- A skąd jeśli można wiedzieć?
- Z Los Angeles.
- Wy tam w Los Angeles uważacie że my Nowojorczycy jesteśmy brutalni i ogólnie gorsi od was.
- Ja do takich nie należę. - uśmiechnęła się.
Wtedy właśnie przypomniały jej się słowa ojca o tych przestępcach. On chyba należał do tych którzy nie przepadają za tutejszymi ludźmi. Resztę drogi blondynka przemilczała, jedynie czasem przytakiwała kiedy mężczyzna zadawał pytania. Dotarcie na miejsce zajęło im ponad trzydzieści minut. Zapłaciła należną sumę za podwóz i ruszyła w stronę parku.
- Mam sporo czasu zanim mój ojciec zakończy swoje sprawy.
Włożyła słuchawki i włączając muzykę zaczęła przechadzać między zielenią, nagle przyszło jej do głowy żeby odnaleźć znak, który prowadził do szkółki tanecznej. Dobrze pamiętała gdzie on się znajdował. Chociaż musiała przejść sporą część parku nie zniechęciło to jej. Zawsze podążała za swoją pasją, czyli tańcem pomimo że Rick nie był z tego zadowolony. Już w oddali widziała ten niewielki billboard, przyspieszyła trochę kroku, a gdy znalazła się na skrzyżowaniu poczuła jak coś w nią uderza i upada z impetem na ziemie. A raczej to był ktoś, chłopak zatrzymał i popatrzył się na nią.
- Idiotko patrz jak łazisz!
- To ty we mnie wleciałeś! - krzyknęła. - Dupek...
Szatyn machnął ręką widząc jadący radiowóz. Dziewczyna znieruchomiała i przez moment wpatrywała się w uciekającego. Dziewiętnastolatek tak jak powiedział po treningu miał pójść do sklepu. Poszedł, lecz postanowił zrobić większy zakup, kradnąc z pobliskiego sklepu drogocenny zegarek. Destiny chwyciła się za bolący pośladek i obolała udała się pod budynek nad którym znajdowała się reklama. Pociągnęła za drzwi, ale były zamknięte. Nadzieja, która się przepełniła znikła.
- Potańczone... - oparła się o mur.
Po jakimś czasie poczuła na sobie czyiś wzrok, popatrzyła w prawo i zobaczyła chłopaka. Wyglądał na w jej rówieśnika. Zaczął kroczyć w jej kierunku, był ubrany jak typowy tancerz, full cap, bokserka i luźne spodnie. Sam sposób w jakim się poruszał idąc w jej stronę wyglądał jak taniec. Stanął przed nią i wystawił umięśnioną rękę, którą zaraz niebieskooka chwyciła.
- Jestem Scott, jesteś zainteresowana? - pokazał na tablicę.
- Destiny, no pewnie.
- To chodź za mną, ten billboard zostawiła szkoła taneczna, która już tu nie funkcjonuje, wybili się i jeżdżą po krajach, natomiast my mamy własną szkole i dzięki temu co oni zostawili zbieramy ludzi, a tańca nauczyliśmy się sami bez żadnych zawodowców.
Des rozpoczęła rozmyślanie na temat co miało znaczy że mają własną szkołę, było to dość podejrzane. Tancerz prowadził ją ciasnymi uliczkami, nagle otworzył przed nią drzwi, lecz dziewczyna zaczęła się wahać.
- No śmiało, my nie gryziemy, a możemy wycisnąć z ciebie niezłe poty i Cię wiele nauczyć.


Od autorki: Mam nadzieje że rozdział wam się podoba, jeśli chcecie dostawać powiadomienia o nowych rozdziałach, zapisujcie się w INFORMOWANI lub po prostu zaobserwujcie bloga :)



CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jeśli już przeczytałaś/eś rozdział, proszę zostaw w komentarzu swoją opinię :)




36 komentarzy:

  1. ooo no i 1szy rozdział jest ♥ nooo czekamy czekamy na rozwiniecie akcji :) niezle sie zapowiada.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie się zapowiada ;)
    @Talalovely

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu Dominika jesteś niesamowita. Dopiero pierwszy rozdział a ja już jaram się jak idiotka. Z niecierpliwością czekam nn. mam nadzieję, że pojawi się niebawem :) Miłego pisania XD

    OdpowiedzUsuń
  4. jej, zapowiada się naprawdę ciekawa historia.
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega !! Czekam na kolejny :) Good luck !

    OdpowiedzUsuń
  6. fajnie się zapowiada czekam na nn @SpringLoveee

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG robi się bardzoo ciekawie *_*
    @Evelina_F

    OdpowiedzUsuń
  8. zapowiada sie fantastycznie. taniec <3 czekam z niecierpliwością na więcej :) @kasnkjs

    OdpowiedzUsuń
  9. swietnie sie zapowiada :) fajny pomysl na opowiadanie i czekam niecierpliwie na kolejna notke :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Podoba mi się i to bardzo :) nie mogę się doczekać nn!
    @MyOnlyBiebur

    OdpowiedzUsuń
  11. cudoooo *_* ty to masz talent ! dodawaj szybko nn <3 nie mogę sie doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawe i fajne :)
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG .!!! Zarąbiste .!!! Czekam na kolejny . !!! POZDRO .!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapowiada się ciekawie:d Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam, @ClaudiaMxG

    OdpowiedzUsuń
  15. Dopiero skończyłam czytać ten rozdział a już nie mogę doczekać się następnego.
    Cudowny*.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak Ty piszesz takie cudowne rozdziały?
    Ja nie wiem...
    Opowiadanie bardzo mi się podoba,
    i z niecierpliwością czekam na następny świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Naprawdę świetne -yourdarling :)

    OdpowiedzUsuń
  18. WoW! Fajnie się zapowiada! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. super rodział, jeżeli mogłabyś mnie informować to podaję tutaj swój nick @imsodonewithjbs

    OdpowiedzUsuń
  20. super rozdział , nazwa tt @kochamcie3609 przeczytasz mojego ? http://life-can-bieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. ajjjj... ale to mnie wciągnęło!
    Kurczaki!
    Chcę więcej!
    Informuj :3
    @AudreeySwag

    OdpowiedzUsuń
  22. Nieziemskie ;3
    zakochałam się,umieram z ciekawości jak się to skończy!
    bylo tylko jedno, co znaczy to słowo: "Zakałapućka"? jak to przeczytałam to oplułam ekran ze śmiechu. Pierwszy raz widzę takie słowo ;p
    na początku było kilka powtorzeń imienia bojaterki, ale nie zwróciłam na to az takij uwagi
    Zaebiste przejście z jednego wątku do drugiego, jak i od postaci Destiny i Justina
    Zmierzając do końca, kocham cię, znajdę cię, ukradnę i będę przytulać na dobranoc, gdy będziesz mi wymyślała dalszą cześć tej historii ;p
    Buziaki
    @Aluszru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się że program tak poprawił mi błędnie napisany wyraz, a ja tego nie zauważyłam hahaha xD

      Usuń
  23. Zapowiada się narazie fajnie tylko Justin jest taki
    " bezlitosny i wulgarny " ale zobaczymy jak się sprawy potoczą .. czekam na kolejny rozdział tak jak czekam na kolejny ( 34 ) rozdział opowieści o " Lily i Justinie " ;>

    OdpowiedzUsuń
  24. to dopiero początek a opowiadanie już bardzo mi się spodobało :) historia będzie naprawdę ciekawa, czuję to :>

    OdpowiedzUsuń
  25. Highly energetic post, I loved that bit. Will there be a part 2?


    my blog: blog finansowy

    OdpowiedzUsuń
  26. Super spodobało mi się bardzo . Czekam na następny rozdział. W wolnej chwili zapraszam na mojego bloga : http://aslongasyoulovemeb.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nominowalam cie do Liebster aword http://karla-justin-ichhistoria.blogspot.it/ i http://epicevillove.blogspot.it/

    OdpowiedzUsuń
  29. Jesteś zajebista! KOCHAM TO OPOWIADANIE! PISZESZ CUDNE ROZDZIAŁY!!!!!!! SZCZERZE TO OPOWIADANIE BARDZIEJ PRZYPADŁO MI DO GUSTU NIŻ TAMTO TWOJE POPRZEDNIE (i will catch u if u fall) ale tez jest cudne!

    OdpowiedzUsuń
  30. TO bije taką świeżością, a ja miałam się uczyć.. Pomińmy to. Zauroczyło mnie to opowiadanie od pierwszego rozdziału. Naprawdę.. Podoba mi się akcja z lakierem na samochodzie Kocham Henrego.. uwielbiam Destiny xD Swagger brzmi nieźle hahah ,,jego postać bardzo mnie intryguje'' - czemu ja się z tego śmieje? Tak, to jest ta wersja, formalna, oficjalna z cenzurą i bardzo dyplomatyczna xD Kim jest Tina? Myślałam że to Pattie xD Czuję nadchodzące Drama xD
    - Naprawdę mnie kochasz? Nie robisz tego tylko dla pieniędzy?
    - Nie, Destiny.
    - Na pewno.
    - Naprawdę? Dlaczego mam ci wierzyć?
    - Bo naprawdę Cię kocham! -przyciągnął ją do siebie *ciąg dalszy nastąpi* Boże, weż.. jestem chora, że pisze takie komentarze...
    Nie no.. ja cie zabije! Takie ma być ich pierwsze spotkanie? Poważnie? MUSIAŁAŚ. No , ale ty to TY i Ci wybaczam... Ciekawie ciekawie.. dorabiasz mi uzależnień i powodów do nie uczenia się. NO NIECH JA CIĘ UŚCISKAM. Pisz dalej , dalej , dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  31. Już go lubie :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ahh ten powiew świeżości kurde, normalnie morska bryza :) lubie i to bardzo. <3 @slitMadziK

    OdpowiedzUsuń