Rozdział [ 3 ]

                    Promyki słońca przedzierające się przez zasłony padały na jej twarz, ogrzewając ją. Dziewczyna czując to zacisnęła powieki i obróciła się na drugi bok kładąc jedną z poduszek na głowie. Po chwili usłyszała że ktoś chodzi po pokoju, podejrzewała że był to ich lokaj Henry, który zawsze punktualnie rano wstawał i sprzątał cały dom. Des wyjrzała zza miękkiego oparcia pod głowę i go ujrzała. Mężczyzna w czarnym garniturze aktualnie czyścił pułki. Niebieskooka mruknęła i znów się schowała.
- Dzień dobry śpiąca królewno. - odparł Henry zaczynając nucić jakąś piosenkę.
- Cześć, ale ja Jeszcze nie wstaje...
- To niedobrze, na dole czekają na ciebie ciepłe naleśniki.
- Z polewą czekoladową? - poderwała się.
Lokaj pokiwał parę razy głową i wychodząc z jej pokoju zwyczajnie się uśmiechnął. Blondynka podniosła się i lekko rozczochrana w swojej śnieżnobiałej nocnej sukience zeszła na dół. Rick siedział wygodnie w kuchni przy stole czytając poranną gazetę i popijając kawę. Na chwilę oderwał się od wiadomości jakie zapełniały jego umysł.
- Mam nadzieje że się wyspałaś, zaraz jadę pozałatwiać parę spraw biznesowych.
- Tato czy czasem dziś nie jest sobota? - popatrzyła na na niego lekko marszcząc czoło ze zdziwienia. - Myślałam że spędzimy dziś razem czas, ale najwyraźniej twoje sprawy biznesowe są ważniejsze od własnej córki. - podniosła się. - W takim razie ja posiedzę sobie sama w domu, bo przecież wychodzić mi też zabraniasz.
Mężczyzna popatrzył się na Des i oparł czoło o rękę przymykając oczy, natomiast dziewczyna odsunęła talerz i mówiąc że minęła jej ochota na jedzenie wróciła do swojego pokoju rzucając się z impetem na łóżko. Zaczęła wpatrywać się bezsensownie w sufit swojego wielkiego pokoju odczuwając dziwny ucisk w piersi, który był spowodowany rozczarowaniem. Usłyszała kroki, ale nie ruszyło ją to, po chwili do jej pokoju wszedł Johnson.
- Będę wieczorem. - rzucił i wyszedł.
Destiny była znudzona, ale nie dlatego że miała wszystko, no prawie, jej życie od śmierci Mary przestało mieć jakikolwiek sens, nie miała pojęcia gdzie się podziać co ze sobą zrobić, tylko ojciec cały czas nią dyrygował, jednak ona miała już tego dość, w końcu chciała żyć normalnie. Rozpoczęła rozmyślanie na temat dzisiejszej imprezy, była świadoma że gdyby ojciec się o niej dowiedział nie puściłby ją, a jej bardzo zależało żeby tam iść, poznać kogoś nowego i się dobrze bawić, w szczególności że nie miała zbyt często na to okazji.
- Jeśli on nie ma dla mnie czasu trudno, poradzę sobie bez niego. - powiedziała do siebie i uśmiechnęła się sztucznie.
Wstała i podeszła do okna widząc jak lokaj otwiera jej ojcu drzwi od samochodu a ten wsiada, po czym zatrzaskuje za nim drzwi i zasiada za kierownicą czarnej limuzyny.
- Gdzie tym razem jedziemy panie Johnson? - zapytał.
- Tam gdzie wczoraj, wystąpiły małe komplikacje, a że wczoraj zabrakło czasu dziś muszę to dokończyć. - odparł wzdychając.
- Komplikacje pan mówi? - przekręcił kluczyki odpalając silnik.
- Tak, pieniądze które przelałem na konto właściciela jako zapłata za dom nie dotarły do niego, wiesz dla mnie to nie problem zapłacić jeszcze raz, ale sam fakt że nie wiadomo gdzie się podziały ten pieniądze jest denerwujący w końcu to duża suma.
- Na pewno wszystko się wyjaśni jak zwykle. - popatrzył się w lusterko zerkając na swojego pracodawcę. - Jeśli mogę zapytać, czy nie wydaje się panu ze Destiny jest ostatnio jakaś dziwna?
- Co masz na myśli? - zdziwił się.
- Mam na myśli, że jest taka jakby nie pasowało jej to co pan cały czas robi. Chodzi mi o zachowanie, jest pan od no wie pan czego taki zimny dla niej, pamięta jak było jeszcze przed tym smutnym wydarzeniem. Może...
- Henry proszę Cię, nie zawracaj sobie głowy tym, ona wchodzi w dorosły świat, w którym roi się od dziwnych i niebezpiecznych ludzi, muszę ją przygotować,
- A nie wydaje się panu że mogłoby to przygotowanie o którym pan wspomniał inaczej wyglądać? Straciła matkę, pan żonę. Dziecko bez matczynej opieki i tego uczucia posiadania jej....
- Henry... - powiedział Rick zniżając znacząco głos. - Wiesz że nie lubię o tym mówić.
Lokaj Johnsonów dość często próbował rozmawiać na ten temat z ojcem blondynki, jednak ten zawsze przerywał mu tak jakby nie chciał pamiętać. Pytanie dlaczego? Bogaty mężczyzna pomimo wszystko był bardzo wrażliwym człowiekiem, kochał swoją żonę, ale właśnie ta wrażliwość spowodowała że rozpatrywanie śmierci Mary sprawiało mu wielki ból, nie mógł w stanie mówić o kimś kto tak wiele dla niego znaczył i już go nie ma. Bardzo możliwe że jego zachowanie w stosunku do córki jest spowodowane tym iż niebieskooka bardzo przypominała mu jej matkę. Z drugiej strony, martwił się o nią, te wszystkie nakazy i zakazy były dla jej dobra, przynajmniej on tak uważał. Bał się że ją też może stracić, ale nie rozumiał że swoim zachowaniem odpycha ją od siebie, nie wiedział że tym co robi tak naprawdę ją krzywdzi.
                    Czarna limuzyna przejechała swoją trasę po czym zatrzymała się przed hotelem. Naprzeciwko The Plazy w Central Parku na ławce siedział chłopak razem ze swoim przyjacielem wpatrując się w bogaczy którzy wysiadali z aut i wchodzili dumni do wypasionego budynku.
- Co tak się im przyglądasz? - zapytał Mike.
- Kiedyś tak będę żył, jeździł limuzyną, chodził po najdroższych restauracjach, a codziennie w moim wielkim domu będzie kilkanaście dziwek. - uśmiechnął się zakładając ręce na kark.
- Ale masz marzenia. - roześmiał się. - Wiesz że by tego dokonać musiałbyś cały czas brać udział w tych swoich walkach, albo znaleźć sobie bogatą laskę.
Swagger popatrzył na niego z miną w stylu że w końcu mówi coś mądrego.
- Laskę mówisz? A znasz taką, ładną, seksowną i bogatą?
- Nie, zresztą żeby coś takiego Ci się udało musiałbyś się zmienić, jesteś zbyt wielkim dupkiem żeby jakaś Cię chciała na stałe.
- Dzięki Ci stary za tą szczerość.
- Zawsze do usług. - powiedział klepiąc go ramieniu.
- Mam Cię klepnąć? - zaśmiał się Bieber wstając i udając że ma mu ochotę przywalić. - Chcesz się zabawić? Siedzenie i myślenie źle na mnie działa.
Jones spojrzał na niego nie wiedząc co Justin ma na myśli, zazwyczaj jego pomysły nie kończyły się zbyt dobrze, więc nie chciał się w to mieszać, jednak nie miał wyboru. Szatyn wstał i jakby nigdy nic podszedł do limuzyny która przed chwilą przyjechała. Wyciągnął coś z kieszeni, rozejrzał się, a gdy stwierdził że nikt nie patrzy zaczął bawić się z zamkiem. Rozsunął metalowe coś i wsunął w szparę łącząca szybę i drzwi, przejechał parę razy w lewo i w prawo po czym usłyszał jak drzwi się odblokowują. Jego przyjaciel poderwał się z ławki i powoli ruszył w jego stronę.
- Pojebało Cię? Co ty wyprawiasz?
- Bawię się nie widzisz?
- Widzę że kradniesz tą drogą limuzynę.
- Pożyczam, nikt się nie zorientuję. - powiedział wsiadając do pojazdu. - Jedziesz?
Brunet pokręcił głową i zajął miejsce obok niego. Brązowooki zaczął zastanawiać się jak ruszyć to cacko be kluczyków, znał się na tym, więc po chwili majsterkowania przy kablach auto odpaliło. Chwycił za kierownicę i naciskając gaz odjechał stamtąd z piskiem.
- O może sprawdzimy na GPSie skąd przyjechała ta limuzyna, skoro mają takie auto, dom też musi być niezły.
- Rozumiem że Swagger jedzie na zakupy. - spojrzał na niego.
- Ja tylko odbieram bogatym i daje sobie, to wszystko.
Chłopak wyszukał miejsca z którego wystartował pojazd i rozszerzył dość szeroko swoje powieki, bo był świadomy że na tej ulicy było bardzo bogato. Jak najszybciej chciał tam dojechać i rozpocząć swoje łowy, miał nadzieje że dziś coś mu się trafi, w końcu szykuje się impreza.
- Ogarniasz gdzie może być ten dom? - zapytał Swagger.
- To nie ten? - wskazał i popatrzył się na GPS. - Tak to na pewno ten, bo ma ten sam numer.
Dziewiętnastolatek podjechał pod niego polowi i zatrzymał się. Wysiadł z samochodu i zaczął kroczyć w stronę bramki, na jego szczęście nikt jej nie zamknął. Wszedł na posiadłość i spojrzał w górę.
- Myślę że może tu być dużo alarmów. - oznajmił jego przyjaciel.
- Zazwyczaj są tylko na dole, wiesz nie raz się to już robiło. Podsadzisz mnie, a ja wyskoczę na ten balkon bo jest okno otwarte więc łatwo wejdę.
- Czyli to oznacza że mam tu stać na czatach i Cię informować.
- Tak, ale najpierw załóż to. - podał mu coś czym mógł zakryć twarz.
- Nie będę zakładał rajtek na łeb. - odparł Mike.
- To nie rajtki idioto, dzięki temu nikt Cię nie rozpozna.
Brunet wykrzywił twarz i założył ochronkę na głowę, Bieber zrobił to samo jednak on rzucił morderczy wzrok na kumpla. Wtedy ten podszedł pod miejsc gdzie Swagger miał zamiar wskoczyć, a gdy był gotowy i stał mocno na nogach, młody złodziej podbiegł w jego stronę, wybił się na jego rękach zwinnie wskakując na górę. Od razu dobił do ściany plecami by nikt go nie zauważył, powoli nachylił się i zaglądnął przez okno do środka w celu rozpatrzenia sytuacji, w pokoju który należał do Destiny nikogo nie było. Podszedł pod drzwi balkonowe i otworzył je wkładając rękę w uchył. Powoli i jak najciszej wszedł do pomieszczenia i ostrożnie zaczął przeszukiwać szafki i tym podobne. Jednak nic nie znalazł cennego oprócz pewnego naszyjnika, niebieskooka nie należała do takich panienek które lubią dużo błyskotek, więc szatyn jedyne co zobaczył to jakieś ciuchy, kosmetyki. Nie miała tam nawet żadnych urządzeń. Wyszedł z pokoju i usłyszał czyiś głos, dopiero po chwili zorientował się że dobiega on z telewizora. Teraz wiedział że nie jest w domu sam. Pomału zaczął schodzić po schodach co chwile rozglądając się dookoła by mieć pewność że jest bezpiecznie. Zaczął zastanawiać się czy w ogolę jest tu w stanie coś cenniejszego ukraść skoro jest tu tak pusto i nic drogocennego nie wpadło jeszcze w jego łapska. Zszedł na sam dół, stąpał najdelikatniej jak potrafił by nikt go nie usłyszał. Przeszukiwał wszystko co się dało, już po pewnym czasie był poirytowany że nic nie może znaleźć. Przeszedł obok salonu w którym był włączony telewizor i zobaczyła blondynkę, nie widział jej twarzy gdyż siedziała tyłem an jego szczęście. W pewnym momencie niechcący oparł się o blat na którym leżała ciężka książka i strącając ją zrobił duży huk. Jego adrenalina podskoczyła do maksimum i kazał mu uciekać jednak on zachował spokój i szybko schował się za schodami. Dziewczyna wystraszyła się i obróciła głowę zatrzymując wzrok na książce która przed chwilą spadła.
- Dziwne... - powiedziała cicho.
Wstała i podeszła tam po czym zaczęła się rozglądać, trochę się przeraziła, w końcu co mogło strącić tak ciężką rzecz? Nie było wiatru, a w domu nie było nikogo, przynajmniej tak jej się wydawało. Bieber dyskretnie wyjrzał zza schodów i zaczął na nią spoglądać, zobaczył jej blond włosy i trochę twarzy jednakże nie widział zbyt dobrze gdyż osłonka którą miał na głowie ograniczała mu widoczność. Destiny wzdrygnęła się i wróciła do oglądania nudnych programów telewizyjnych. Swagger odetchnął z ulgą i zaczął oglądać ten naszyjnik, w końcu postanowił że go zatrzyma, może będzie coś warty. Wrócił na górę i podszedł pod barierki znajdujące się na balkonie.
- Mike żyjesz?
- Tak, dłużej się nie dało?
- W tym domu nic nie ma, nic takiego nie znalazłem.
- To złaź i spadamy bo jeszcze ktoś zorientuje się że nie ma swojej limuzyny, o ile już się to nie stało.
Bieber ostrożnie chwycił się czegoś co wyglądało jak rynna i zszedł dzięki niej na dół. Szybko oboje popędzili do pojazdu i z piskiem opon ruszyli w stronę miasta. Johnson poderwała się i podbiegła do ona jednak było już za późno, nieświadoma niczego osiemnastolatka zaczęła czuć się naprawdę dziwnie, dobrze słyszała ze to spod jej domu ktoś tak głośno wyruszył.
- Co teraz? - zapytał Michael.
- Musimy odwieźć ten wózek i spadamy.
- A co jeśli ktoś się zorientował że nie ma go pod hotelem?
- Jak na mnie mówią?
- Swagger...
- No właśnie. Nic się nie martw, ja zawsze mam jakieś wyjście z sytuacji.
Ściągnęli podejrzane osłonki i po kilkunastu minutach byli na miejscu, na szczęście policji żadnej nie było, nikt chyba nie dowiedział się ze auto zostało na jakiś czas skradzione. Kiedy stwierdzili że nastał odpowiedni moment, wyszli z limuzyny i pognali w stronę parku tak szybko jak tylko potrafili. A gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości. Zasapani oparli się o jakiś budynek. Wtedy Justin włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej naszyjnik. Wystawiając go przed swoje oczy.
- Jak myślisz ile takie coś może być warte?
- Pokaż. - wydusił z sobie Jones chwytając za zdobycz. - Nie zbyt dużo. - przyjrzał się dokładniej i nagle otworzył wisiorek w którym było czyjeś zdjęcie. - No to żeś chłopie trafił, zajebałeś komuś pamiątkę rodzinną.
- No i? Zresztą skąd miałem wiedzieć.
- Wydaje mi się że to może być bardzo cenne, ale nie w sensie pieniężnym.
- Wiesz co wydaje mi się że jednak mogą być z tego jakieś duże pieniądze. - powiedział szatyn do kumpla robiąc przy tym zadowoloną minę.
- O nie, znowu pewnie masz jakiś ryzykowny plan, który tym razem może skończyć się dla ciebie źle.
- Daj spokój, zazwyczaj mam szczęście, a jeśli ten plan związany jest z laską na pewno się uda.
- Z laską? Co do cholery masz na myśli.
- Kiedy byłem w domu była tam też dziewczyna, muszę się dowiedzieć tylko kim jest i zbajerować ją po czym może trochę kasy się z jej strony nawinie.
- Gorzej jak się zorientuje że to ty zajebałeś jej naszyjnik i twój piękny plan pójdzie się jebać.
- Jebać jedynie to mogę się ja z tą blondynką, mam nadzieje że jest ładna.
- Skoro byłeś tam to chyba widziałeś jej twarz...
- Przez to co mieliśmy na łbach idioto nic nie było widać. - zbulwersował się.
- Spokojnie stary, nie denerwuj się, pomogę Ci ją znaleźć wiesz że jestem dobry w obczajeniu ludzi.
- No ja myślę, bo jak nie to zobaczysz jak trenuję na tobie. - zaśmiał się.
Jones pokręcił głową i obydwoje ruszyli do domu szatyna a gdy tylko dam się znaleźli zobaczyli Tinę która wyglądała jakby chciał ich zabić. Leżała w łóżku i nerwowo uderzała palcami o stolik, wpatrując się w nich. Biebrowi zrobiło się głupio widział że ją ostatnio zaniedbuje.
- Długo mam na ciebie czekać? Śmierdzę i jestem głodna, wiesz bardzo dobrze że jestem sparaliżowana. Mówiłeś że nie będzie Cię chwilę, następnym razem jeśli będzie coś planował posadź mnie an tym rozwalającym się wózku przynajmniej nie będę głodna.
- Sorry Tina, próbowałem załatwić trochę kasy.
- Nie chce słuchać o załatwianiu kasy, w szczególności że wiem jak ty to robisz. Nie wiem czy do ciebie nie dociera to co próbuję wbić Ci do tego twojego dziewiętnastoletniego rozumu? Mike weź mi pomóż wstać bo wielki i dostojny Swagger chyba nie raczy się ruszyć.
Chłopak skrzywił się i widząc jak kumpel pomaga jego byłej opiekunce chwycił za krzesło i rzucił nim o ścianę tym sposobem rozwalając ostatnie krzesło jakie mieli.
- Przemocą niczego nie załatwisz, wiem że jest Ci ciężko bo masz jeszcze mnie na głowie, ale do cholery zastanów się, zastanów się nad tym co robisz, bo potem możesz tego żałować.
- Będę robił to co mi się podoba, próbuję do jasnej cholery załatwić dla nas trochę pieniędzy bo nie mam teraz walk i jest ciężko, a ty masz do mnie pretensje?!
- Nie w taki sposób Justin, nie w taki sposób...



Od autorki: Mam nadzieje że trzeci rozdział wam się podoba, udało mi się go w końcu dodać, przepraszam że tak długo musieliście czekać. 



CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jeśli już przeczytałaś/eś rozdział, proszę zostaw w komentarzu swoją opinię dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania :)

25 komentarzy:

  1. fajny rozdział :) ale dodawaj szybciej następnym razem xD @SpringLoveee

    OdpowiedzUsuń
  2. ertyuiolkjhgfdsxcvbnm matko, czekam na następne bo na prawde fajnie się czyta :) @wardzia69

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział :) Mam nadzieję, że niedługo będzie kolejny. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nareszcie już się nie mogłam doczekać :D rozdział genialny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały juz nie moge sie doczekac kiedy oni sie spotkają :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to opowiadanie <3 Proszeee daj szybciej nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Za długo kazałaś mi czekać!
    Rozdział genialny, miło się czyta, błędów nie zauważyłam :)
    Do następnego :)
    @AudreeySwag

    OdpowiedzUsuń
  8. Warto było tyle cekać.<3 jest zajebisty:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega , mega , mega <33 Czekam na nn w wolnej chwili zapraszam na mój http://aslongasyoulovemeb.blogspot.com Jak coś nie jest to kopia Dangera , po prostu chciałam wnieść do opowiadnia charakter niegrzecznego Justina :) mogłabyś mnie informować na tt ? @natalia10784 :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny :) genialnie się rozwija. Zapraszam na swoje tłumaczenie:
    http://ego-justinbieberfanfiction.blogspot.com
    @undermirrors

    OdpowiedzUsuń
  11. opowiadanie coraz bardziej sie rozkreca, teraz impreza a potem moze znajomosc justina i destiny ;x

    OdpowiedzUsuń
  12. Oooo zapowiada się suuuuper !!! Proszę informuj mnie o nn @PolishBelieberW

    OdpowiedzUsuń
  13. czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  14. czekam na następny ;d

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten blog jest niesamowity! Strasznie mi się podoba. To opowiadanie to coś oryginalnego.
    Na pewno będę tu wpadać. Tylko prośba mogłabym być informowana o rozdziałach na tt? Mój nick to @alexxys96
    byłabym wdzięczna<3

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie akcja się rozwija :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  17. -Ten rozdział tak jak i cały blog jest świetny. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału. Jesteś cudowna.
    Trzyma kciuki i życzę weny.
    ----
    Jak masz czas wpadnij do mnie na www.doyoulovemejustin.blogspot.com
    Byłabym wdzięczna gdybyś sama skomentowała i udostępniła na swoim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  18. jak zawsze genialny rozdział :)
    z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zwykle świetnie się spisałaś ;)
    Czekam na więcej, mam nadzieję, że niedługo pojawią się następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Woah, kochana to się dopiero nazywa akcja w rozdziale! Pozazdrościć talentu! Naprawdę oryginalny pomysł. Każdy myślał, że spotkają się na tej imprezie, a tu taka wielka niespodzianka. No proszę, proszę. :))
    Ciekawa jestem kto to jest Tina. Kocham kiedy w opowiadaniach Justin jest takim dupkiem :))
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten rozdział był taaaki SWAAAAAG! <3 czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń