Promyki
słońca przedzierające się przez zasłony padały na jej twarz,
ogrzewając ją. Dziewczyna czując to zacisnęła powieki i obróciła
się na drugi bok kładąc jedną z poduszek na głowie. Po chwili
usłyszała że ktoś chodzi po pokoju, podejrzewała że był to ich
lokaj Henry, który zawsze punktualnie rano wstawał i sprzątał
cały dom. Des wyjrzała zza miękkiego oparcia pod głowę i go
ujrzała. Mężczyzna w czarnym garniturze aktualnie czyścił pułki.
Niebieskooka mruknęła i znów się schowała.
-
Dzień dobry śpiąca królewno. - odparł Henry zaczynając nucić
jakąś piosenkę.
-
Cześć, ale ja Jeszcze nie wstaje...
-
To niedobrze, na dole czekają na ciebie ciepłe naleśniki.
-
Z polewą czekoladową? - poderwała się.
Lokaj
pokiwał parę razy głową i wychodząc z jej pokoju zwyczajnie się
uśmiechnął. Blondynka podniosła się i lekko rozczochrana w
swojej śnieżnobiałej nocnej sukience zeszła na dół. Rick siedział wygodnie w kuchni przy stole czytając poranną
gazetę i popijając kawę. Na chwilę oderwał się od wiadomości
jakie zapełniały jego umysł.
-
Mam nadzieje że się wyspałaś, zaraz jadę pozałatwiać parę
spraw biznesowych.
-
Tato czy czasem dziś nie jest sobota? - popatrzyła na na niego
lekko marszcząc czoło ze zdziwienia. - Myślałam że spędzimy
dziś razem czas, ale najwyraźniej twoje sprawy biznesowe są
ważniejsze od własnej córki. - podniosła się. - W takim razie ja
posiedzę sobie sama w domu, bo przecież wychodzić mi też
zabraniasz.
Mężczyzna
popatrzył się na Des i oparł czoło o rękę przymykając oczy,
natomiast dziewczyna odsunęła talerz i mówiąc że minęła jej
ochota na jedzenie wróciła do swojego pokoju rzucając się z
impetem na łóżko. Zaczęła wpatrywać się bezsensownie w sufit
swojego wielkiego pokoju odczuwając dziwny ucisk w piersi, który
był spowodowany rozczarowaniem. Usłyszała kroki, ale nie ruszyło
ją to, po chwili do jej pokoju wszedł Johnson.
-
Będę wieczorem. - rzucił i wyszedł.
Destiny
była znudzona, ale nie dlatego że miała wszystko, no prawie, jej
życie od śmierci Mary przestało mieć jakikolwiek sens, nie miała
pojęcia gdzie się podziać co ze sobą zrobić, tylko ojciec cały
czas nią dyrygował, jednak ona miała już tego dość, w końcu
chciała żyć normalnie. Rozpoczęła rozmyślanie na temat
dzisiejszej imprezy, była świadoma że gdyby ojciec się o niej
dowiedział nie puściłby ją, a jej bardzo zależało żeby tam
iść, poznać kogoś nowego i się dobrze bawić, w szczególności
że nie miała zbyt często na to okazji.
-
Jeśli on nie ma dla mnie czasu trudno, poradzę sobie bez niego. -
powiedziała do siebie i uśmiechnęła się sztucznie.
Wstała
i podeszła do okna widząc jak lokaj otwiera jej ojcu drzwi od
samochodu a ten wsiada, po czym zatrzaskuje za nim drzwi i zasiada za
kierownicą czarnej limuzyny.
-
Gdzie tym razem jedziemy panie Johnson? - zapytał.
-
Tam gdzie wczoraj, wystąpiły małe komplikacje, a że wczoraj
zabrakło czasu dziś muszę to dokończyć. - odparł wzdychając.
-
Komplikacje pan mówi? - przekręcił kluczyki odpalając silnik.
-
Tak, pieniądze które przelałem na konto właściciela jako zapłata
za dom nie dotarły do niego, wiesz dla mnie to nie problem zapłacić
jeszcze raz, ale sam fakt że nie wiadomo gdzie się podziały ten
pieniądze jest denerwujący w końcu to duża suma.
-
Na pewno wszystko się wyjaśni jak zwykle. - popatrzył się w
lusterko zerkając na swojego pracodawcę. - Jeśli mogę zapytać,
czy nie wydaje się panu ze Destiny jest ostatnio jakaś dziwna?
-
Co masz na myśli? - zdziwił się.
-
Mam na myśli, że jest taka jakby nie pasowało jej to co pan cały
czas robi. Chodzi mi o zachowanie, jest pan od no wie pan czego taki
zimny dla niej, pamięta jak było jeszcze przed tym smutnym
wydarzeniem. Może...
-
Henry proszę Cię, nie zawracaj sobie głowy tym, ona wchodzi w
dorosły świat, w którym roi się od dziwnych i niebezpiecznych
ludzi, muszę ją przygotować,
-
A nie wydaje się panu że mogłoby to przygotowanie o którym pan
wspomniał inaczej wyglądać? Straciła matkę, pan żonę. Dziecko
bez matczynej opieki i tego uczucia posiadania jej....
-
Henry... - powiedział Rick zniżając znacząco głos. - Wiesz że
nie lubię o tym mówić.
Lokaj
Johnsonów dość często próbował rozmawiać na ten temat z ojcem
blondynki, jednak ten zawsze przerywał mu tak jakby nie chciał
pamiętać. Pytanie dlaczego? Bogaty mężczyzna pomimo wszystko był
bardzo wrażliwym człowiekiem, kochał swoją żonę, ale właśnie
ta wrażliwość spowodowała że rozpatrywanie śmierci Mary
sprawiało mu wielki ból, nie mógł w stanie mówić o kimś kto
tak wiele dla niego znaczył i już go nie ma. Bardzo możliwe że
jego zachowanie w stosunku do córki jest spowodowane tym iż
niebieskooka bardzo przypominała mu jej matkę. Z drugiej strony,
martwił się o nią, te wszystkie nakazy i zakazy były dla jej
dobra, przynajmniej on tak uważał. Bał się że ją też może
stracić, ale nie rozumiał że swoim zachowaniem odpycha ją od
siebie, nie wiedział że tym co robi tak naprawdę ją krzywdzi.
Czarna
limuzyna przejechała swoją trasę po czym zatrzymała się przed
hotelem. Naprzeciwko The Plazy w Central Parku na ławce siedział
chłopak razem ze swoim przyjacielem wpatrując się w bogaczy którzy
wysiadali z aut i wchodzili dumni do wypasionego budynku.
-
Co tak się im przyglądasz? - zapytał Mike.
-
Kiedyś tak będę żył, jeździł limuzyną, chodził po
najdroższych restauracjach, a codziennie w moim wielkim domu będzie
kilkanaście dziwek. - uśmiechnął się zakładając ręce na kark.
-
Ale masz marzenia. - roześmiał się. - Wiesz że by tego dokonać
musiałbyś cały czas brać udział w tych swoich walkach, albo
znaleźć sobie bogatą laskę.
Swagger
popatrzył na niego z miną w stylu że w końcu mówi coś mądrego.
-
Laskę mówisz? A znasz taką, ładną, seksowną i bogatą?
-
Nie, zresztą żeby coś takiego Ci się udało musiałbyś się
zmienić, jesteś zbyt wielkim dupkiem żeby jakaś Cię chciała na
stałe.
-
Dzięki Ci stary za tą szczerość.
-
Zawsze do usług. - powiedział klepiąc go ramieniu.
-
Mam Cię klepnąć? - zaśmiał się Bieber wstając i udając że ma
mu ochotę przywalić. - Chcesz się zabawić? Siedzenie i myślenie
źle na mnie działa.
Jones
spojrzał na niego nie wiedząc co Justin ma na myśli, zazwyczaj
jego pomysły nie kończyły się zbyt dobrze, więc nie chciał się
w to mieszać, jednak nie miał wyboru. Szatyn wstał i jakby nigdy
nic podszedł do limuzyny która przed chwilą przyjechała.
Wyciągnął coś z kieszeni, rozejrzał się, a gdy stwierdził że
nikt nie patrzy zaczął bawić się z zamkiem. Rozsunął metalowe
coś i wsunął w szparę łącząca szybę i drzwi, przejechał parę
razy w lewo i w prawo po czym usłyszał jak drzwi się odblokowują.
Jego przyjaciel poderwał się z ławki i powoli ruszył w jego
stronę.
-
Pojebało Cię? Co ty wyprawiasz?
-
Bawię się nie widzisz?
-
Widzę że kradniesz tą drogą limuzynę.
-
Pożyczam, nikt się nie zorientuję. - powiedział wsiadając do
pojazdu. - Jedziesz?
Brunet
pokręcił głową i zajął miejsce obok niego. Brązowooki zaczął
zastanawiać się jak ruszyć to cacko be kluczyków, znał się na
tym, więc po chwili majsterkowania przy kablach auto odpaliło.
Chwycił za kierownicę i naciskając gaz odjechał stamtąd z
piskiem.
-
O może sprawdzimy na GPSie skąd przyjechała ta limuzyna, skoro
mają takie auto, dom też musi być niezły.
-
Rozumiem że Swagger jedzie na zakupy. - spojrzał na niego.
-
Ja tylko odbieram bogatym i daje sobie, to wszystko.
Chłopak
wyszukał miejsca z którego wystartował pojazd i rozszerzył dość
szeroko swoje powieki, bo był świadomy że na tej ulicy było
bardzo bogato. Jak najszybciej chciał tam dojechać i rozpocząć
swoje łowy, miał nadzieje że dziś coś mu się trafi, w końcu
szykuje się impreza.
-
Ogarniasz gdzie może być ten dom? - zapytał Swagger.
-
To nie ten? - wskazał i popatrzył się na GPS. - Tak to na pewno
ten, bo ma ten sam numer.
Dziewiętnastolatek podjechał pod niego polowi i zatrzymał się. Wysiadł z samochodu i
zaczął kroczyć w stronę bramki, na jego szczęście nikt jej nie
zamknął. Wszedł na posiadłość i spojrzał w górę.
-
Myślę że może tu być dużo alarmów. - oznajmił jego
przyjaciel.
-
Zazwyczaj są tylko na dole, wiesz nie raz się to już robiło.
Podsadzisz mnie, a ja wyskoczę na ten balkon bo jest okno otwarte
więc łatwo wejdę.
-
Czyli to oznacza że mam tu stać na czatach i Cię informować.
-
Tak, ale najpierw załóż to. - podał mu coś czym mógł zakryć
twarz.
-
Nie będę zakładał rajtek na łeb. - odparł Mike.
-
To nie rajtki idioto, dzięki temu nikt Cię nie rozpozna.
Brunet
wykrzywił twarz i założył ochronkę na głowę, Bieber zrobił to
samo jednak on rzucił morderczy wzrok na kumpla. Wtedy ten podszedł
pod miejsc gdzie Swagger miał zamiar wskoczyć, a gdy był gotowy i
stał mocno na nogach, młody złodziej podbiegł w jego stronę,
wybił się na jego rękach zwinnie wskakując na górę. Od razu
dobił do ściany plecami by nikt go nie zauważył, powoli nachylił
się i zaglądnął przez okno do środka w celu rozpatrzenia
sytuacji, w pokoju który należał do Destiny nikogo nie było.
Podszedł pod drzwi balkonowe i otworzył je wkładając rękę w
uchył. Powoli i jak najciszej wszedł do pomieszczenia i ostrożnie
zaczął przeszukiwać szafki i tym podobne. Jednak nic nie znalazł
cennego oprócz pewnego naszyjnika, niebieskooka nie należała do
takich panienek które lubią dużo błyskotek, więc szatyn jedyne
co zobaczył to jakieś ciuchy, kosmetyki. Nie miała tam nawet
żadnych urządzeń. Wyszedł z pokoju i usłyszał czyiś głos,
dopiero po chwili zorientował się że dobiega on z telewizora.
Teraz wiedział że nie jest w domu sam. Pomału zaczął schodzić
po schodach co chwile rozglądając się dookoła by mieć pewność
że jest bezpiecznie. Zaczął zastanawiać się czy w ogolę jest tu
w stanie coś cenniejszego ukraść skoro jest tu tak pusto i nic
drogocennego nie wpadło jeszcze w jego łapska. Zszedł na sam dół,
stąpał najdelikatniej jak potrafił by nikt go nie usłyszał.
Przeszukiwał wszystko co się dało, już po pewnym czasie był
poirytowany że nic nie może znaleźć. Przeszedł obok salonu w
którym był włączony telewizor i zobaczyła blondynkę, nie
widział jej twarzy gdyż siedziała tyłem an jego szczęście. W
pewnym momencie niechcący oparł się o blat na którym leżała
ciężka książka i strącając ją zrobił duży huk. Jego
adrenalina podskoczyła do maksimum i kazał mu uciekać jednak on
zachował spokój i szybko schował się za schodami. Dziewczyna
wystraszyła się i obróciła głowę zatrzymując wzrok na książce
która przed chwilą spadła.
-
Dziwne... - powiedziała cicho.
Wstała
i podeszła tam po czym zaczęła się rozglądać, trochę się
przeraziła, w końcu co mogło strącić tak ciężką rzecz? Nie
było wiatru, a w domu nie było nikogo, przynajmniej tak jej się
wydawało. Bieber dyskretnie wyjrzał zza schodów i zaczął na nią
spoglądać, zobaczył jej blond włosy i trochę twarzy jednakże
nie widział zbyt dobrze gdyż osłonka którą miał na głowie
ograniczała mu widoczność. Destiny wzdrygnęła się i wróciła
do oglądania nudnych programów telewizyjnych. Swagger odetchnął z
ulgą i zaczął oglądać ten naszyjnik, w końcu postanowił że go
zatrzyma, może będzie coś warty. Wrócił na górę i podszedł
pod barierki znajdujące się na balkonie.
-
Mike żyjesz?
-
Tak, dłużej się nie dało?
-
W tym domu nic nie ma, nic takiego nie znalazłem.
-
To złaź i spadamy bo jeszcze ktoś zorientuje się że nie ma
swojej limuzyny, o ile już się to nie stało.
Bieber
ostrożnie chwycił się czegoś co wyglądało jak rynna i zszedł
dzięki niej na dół. Szybko oboje popędzili do pojazdu i z piskiem
opon ruszyli w stronę miasta. Johnson poderwała się i podbiegła
do ona jednak było już za późno, nieświadoma niczego
osiemnastolatka zaczęła czuć się naprawdę dziwnie, dobrze
słyszała ze to spod jej domu ktoś tak głośno wyruszył.
-
Co teraz? - zapytał Michael.
-
Musimy odwieźć ten wózek i spadamy.
-
A co jeśli ktoś się zorientował że nie ma go pod hotelem?
-
Jak na mnie mówią?
-
Swagger...
-
No właśnie. Nic się nie martw, ja zawsze mam jakieś wyjście z
sytuacji.
Ściągnęli
podejrzane osłonki i po kilkunastu minutach byli na miejscu, na
szczęście policji żadnej nie było, nikt chyba nie dowiedział się
ze auto zostało na jakiś czas skradzione. Kiedy stwierdzili że
nastał odpowiedni moment, wyszli z limuzyny i pognali w stronę
parku tak szybko jak tylko potrafili. A gdy znaleźli się w
bezpiecznej odległości. Zasapani oparli się o jakiś budynek.
Wtedy Justin włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej
naszyjnik. Wystawiając go przed swoje oczy.
-
Jak myślisz ile takie coś może być warte?
-
Pokaż. - wydusił z sobie Jones chwytając za zdobycz. - Nie zbyt
dużo. - przyjrzał się dokładniej i nagle otworzył wisiorek w
którym było czyjeś zdjęcie. - No to żeś chłopie trafił,
zajebałeś komuś pamiątkę rodzinną.
-
No i? Zresztą skąd miałem wiedzieć.
-
Wydaje mi się że to może być bardzo cenne, ale nie w sensie
pieniężnym.
-
Wiesz co wydaje mi się że jednak mogą być z tego jakieś duże
pieniądze. - powiedział szatyn do kumpla robiąc przy tym
zadowoloną minę.
-
O nie, znowu pewnie masz jakiś ryzykowny plan, który tym razem może
skończyć się dla ciebie źle.
-
Daj spokój, zazwyczaj mam szczęście, a jeśli ten plan związany
jest z laską na pewno się uda.
-
Z laską? Co do cholery masz na myśli.
-
Kiedy byłem w domu była tam też dziewczyna, muszę się dowiedzieć
tylko kim jest i zbajerować ją po czym może trochę kasy się z
jej strony nawinie.
-
Gorzej jak się zorientuje że to ty zajebałeś jej naszyjnik i twój
piękny plan pójdzie się jebać.
-
Jebać jedynie to mogę się ja z tą blondynką, mam nadzieje że
jest ładna.
-
Skoro byłeś tam to chyba widziałeś jej twarz...
-
Przez to co mieliśmy na łbach idioto nic nie było widać. -
zbulwersował się.
-
Spokojnie stary, nie denerwuj się, pomogę Ci ją znaleźć wiesz że
jestem dobry w obczajeniu ludzi.
-
No ja myślę, bo jak nie to zobaczysz jak trenuję na tobie. -
zaśmiał się.
Jones
pokręcił głową i obydwoje ruszyli do domu szatyna a gdy tylko
dam się znaleźli zobaczyli Tinę która wyglądała jakby chciał
ich zabić. Leżała w łóżku i nerwowo uderzała palcami o
stolik, wpatrując się w nich. Biebrowi zrobiło się głupio
widział że ją ostatnio zaniedbuje.
-
Długo mam na ciebie czekać? Śmierdzę i jestem głodna, wiesz
bardzo dobrze że jestem sparaliżowana. Mówiłeś że nie będzie
Cię chwilę, następnym razem jeśli będzie coś planował posadź
mnie an tym rozwalającym się wózku przynajmniej nie będę głodna.
-
Sorry Tina, próbowałem załatwić trochę kasy.
-
Nie chce słuchać o załatwianiu kasy, w szczególności że wiem
jak ty to robisz. Nie wiem czy do ciebie nie dociera to co próbuję
wbić Ci do tego twojego dziewiętnastoletniego rozumu? Mike weź mi
pomóż wstać bo wielki i dostojny Swagger chyba nie raczy się ruszyć.
Chłopak skrzywił się i widząc jak kumpel pomaga jego byłej opiekunce
chwycił za krzesło i rzucił nim o ścianę tym sposobem rozwalając
ostatnie krzesło jakie mieli.
-
Przemocą niczego nie załatwisz, wiem że jest Ci ciężko bo masz
jeszcze mnie na głowie, ale do cholery zastanów się, zastanów się
nad tym co robisz, bo potem możesz tego żałować.
-
Będę robił to co mi się podoba, próbuję do jasnej cholery załatwić dla nas
trochę pieniędzy bo nie mam teraz walk i jest ciężko, a ty masz
do mnie pretensje?!
-
Nie w taki sposób Justin, nie w taki sposób...
Od autorki: Mam nadzieje że trzeci rozdział wam się podoba, udało mi się go w końcu dodać, przepraszam że tak długo musieliście czekać.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jeśli już przeczytałaś/eś rozdział, proszę zostaw w komentarzu swoją opinię dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania :)
fajny rozdział :) ale dodawaj szybciej następnym razem xD @SpringLoveee
OdpowiedzUsuńertyuiolkjhgfdsxcvbnm matko, czekam na następne bo na prawde fajnie się czyta :) @wardzia69
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) Mam nadzieję, że niedługo będzie kolejny. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńnareszcie już się nie mogłam doczekać :D rozdział genialny :3
OdpowiedzUsuńWspaniały juz nie moge sie doczekac kiedy oni sie spotkają :))
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3 Proszeee daj szybciej nn <3
OdpowiedzUsuńZa długo kazałaś mi czekać!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, miło się czyta, błędów nie zauważyłam :)
Do następnego :)
@AudreeySwag
Fajowskie ♥ :D
OdpowiedzUsuńWarto było tyle cekać.<3 jest zajebisty:*
OdpowiedzUsuńMega!
OdpowiedzUsuńMega , mega , mega <33 Czekam na nn w wolnej chwili zapraszam na mój http://aslongasyoulovemeb.blogspot.com Jak coś nie jest to kopia Dangera , po prostu chciałam wnieść do opowiadnia charakter niegrzecznego Justina :) mogłabyś mnie informować na tt ? @natalia10784 :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :) genialnie się rozwija. Zapraszam na swoje tłumaczenie:
OdpowiedzUsuńhttp://ego-justinbieberfanfiction.blogspot.com
@undermirrors
opowiadanie coraz bardziej sie rozkreca, teraz impreza a potem moze znajomosc justina i destiny ;x
OdpowiedzUsuńOooo zapowiada się suuuuper !!! Proszę informuj mnie o nn @PolishBelieberW
OdpowiedzUsuńczekam na nn :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;d
OdpowiedzUsuńTen blog jest niesamowity! Strasznie mi się podoba. To opowiadanie to coś oryginalnego.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę tu wpadać. Tylko prośba mogłabym być informowana o rozdziałach na tt? Mój nick to @alexxys96
byłabym wdzięczna<3
Świetny *,*I
OdpowiedzUsuńŚwietnie akcja się rozwija :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
@magda_nivanne
-Ten rozdział tak jak i cały blog jest świetny. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału. Jesteś cudowna.
OdpowiedzUsuńTrzyma kciuki i życzę weny.
----
Jak masz czas wpadnij do mnie na www.doyoulovemejustin.blogspot.com
Byłabym wdzięczna gdybyś sama skomentowała i udostępniła na swoim blogu.
jak zawsze genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny :)
Jak zwykle świetnie się spisałaś ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, mam nadzieję, że niedługo pojawią się następne rozdziały :)
Woah, kochana to się dopiero nazywa akcja w rozdziale! Pozazdrościć talentu! Naprawdę oryginalny pomysł. Każdy myślał, że spotkają się na tej imprezie, a tu taka wielka niespodzianka. No proszę, proszę. :))
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kto to jest Tina. Kocham kiedy w opowiadaniach Justin jest takim dupkiem :))
Czekam na kolejny :*
Ten rozdział był taaaki SWAAAAAG! <3 czekam na nn :))
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuń