Rozdział [ 4 ]

                    Mike podszedł szybkim krokiem do Tiny chwytając za wózek inwalidzki i podjeżdżając nim pod kanapę. Łapiąc ją pod pachy powoli podniósł i przeniósł na wózek. Swagger wpatrywał się w czynności jakie wykonywał w tej chwili jego kumpel, jego wzrok był obojętny na to wszystko, jednak w głębi duszy czuł że jest na fair względem sparaliżowanej, w szczególności że to ona mu wcześniej bardzo pomogła. Justin nie chciał żeby kobieta miała satysfakcje z tego iż ma w pewien sposób racje i postanowił ich opuścić. Skierował się w stronę drzwi i zatrzasnął je z hukiem, następnie szybko zbiegając po schodach wyleciał na zatłoczone ulice Nowego Yorku. Założył czarne okulary, chwycił za kaptur i zarzucił go na głowę po czym ruszył pod hotel spod którego wcześniej na chwilę pożyczył pewien pojazd. Jego ciekawość czasem była bardzo niebezpieczna, jednak on nie przejmował się tym, kochał ryzyko, uwielbiał mieć możliwość wykazania się, nawet przed samym sobą. Mijając ludzi i idąc do wyznaczonego sobie celu, kolejny raz wyciągnął naszyjnik by go obejrzeć, a w szczególności jego zawartość, bo nie miał okazji dobrze przyjrzeć się zdjęciu. Otworzył wisiorek i spojrzał na małą fotografię, była na nim kobieta o blond włosach, przypuszczał że to ktoś z bliskich dziewczyny którą widział w tamtym domu. O dziwo udawało mu się wymijać przechodniów, pomimo ze aktualnie był skupiony na zdobyczy. Kiedy tylko wszedł do Central Parku i po paru minutach znalazł się pod hotelem ujrzał iż limuzyna nadal tam stoi, uśmiechnął się i usiadł na ławce, wyciągnął z bluzy srebrną zapalniczkę, a ze spodni paczkę papierosów z której wysunął jednego i chwycił ustami po czym szybko odpalił i się zaciągnął by po chwili wypuścić dym. Bezcelowo wpatrywał się przed siebie czekając aż właściciele auta przyjdzie, nie musiał długo czekać. Po jakiś piętnastu minutach z budynku wyszedł Johnson i Henry, który po naciśnięciu przycisku otwierającego limuzynę, przeląkł się. Justin był na tyle dość blisko iż udało mu się usłyszeć ich reakcje.
- Henry czy coś jest nie tak? - spojrzał na niego, widząc przerażoną twarz lokaja.
- Przepraszam, wydawało mi się że zamykałem auto.
- Nie zamknąłeś auta? Oj Henry, widzę że starość Ci nie służy. Nie ważne wracajmy do domu, moja córka na mnie czeka, skoro spotkanie skończyło się wcześniej mogę spędzić z nią trochę czasu. Pośpieszmy się.
Lokaj był bardzo zdziwiony, szybko otworzył drzwi Rickowi i wsiadł za kierownicą. Bieber zrobił zadowoloną minę, może nie dowiedział się zbyt wiele, ale widział już komu powinien się podlizać najbardziej. Chwilę później limuzyna odjechała. Henry zorientował się że ktoś był w aucie, GPS został ustawiony aktualne miejsce ich zamieszkania, a dobrze pamięta że zostawił go na innym adresie. Prowadząc jedna rękę druga zaczął obmacywać różne zakamarki, gdzie miał ważne dokumenty, jednak wszystko był na swoim miejscu.
- Henry co Ci jest? Wyglądasz na bardzo spiętego.
- To od tego gorąca.
- Jest włączona klimatyzacja.
- Wie pan w tym garniturze nawet klima nie pomaga.
Kiedy dojechali na miejsce i weszli domu, zastali Destiny biegająca po całym domu i bardzo zdenerwowaną. Rick stanął na środku holu i czekał aż córka go zauważy, jednak tak się nie stało. Nie rozumiał, dlaczego wszyscy byli tak podenerwowani.
- Destiny? Czy coś się stało? - zapytał wodząc za nią wzrokiem.
- Nie widziałeś mojego naszyjnika? Tego od mamy, był u mnie w pokoju i go tam teraz nie ma, pamiętam że na sto procent tam był.
- Spokojnie na pewno się znajdzie, nie panikuj. Przyjechałem wcześniej jak widzisz, udało mi się prawie wszystko załatwić, zostało nam jeszcze trochę czasu aż nastanie noc, więc pomyślałem że spędzimy resztę dnia razem, ty i ja, córka i ojciec... Oraz Henry. - spojrzał na lokaja uśmiechając się.
- Wybacz tato, do puki nie znajdę wisiorka nie ruszę się stąd i tak długo przesiedziałam przed telewizorem sama, myślisz że teraz mam ochotę gdzieś z tobą iść? - powiedział przewracając oczami. - Mógłbyś mi pomóc?!
Ojciec Des westchnął i usiadł w salonie na kanapie prosząc Henrego o coś do picia, ten od razu poleciał do kuchni i przygotował zimny napój podając mu go. Blondynka zatrzymała się i spojrzała na ojca, liczyła na to że jej pomoże, ale jednak kolejny raz się na nim zawiodła. Doprowadziło do ją do wewnętrznego szału i umocniło w decyzji, którą podjęła, a mianowicie udania się na imprezę razem z tancerzami.
Swagger dalej siedział na ławce, przesiąknięty zapachem papierosów, zaczął myśleć nad swoim przebiegłym planem, jednakże nie było mu dane robić to w spokoju, obok niego znów usiadł jego przyjaciel od razu wiedzący co się dzieje z Justinem.
- Zorientował się ktoś? - spytał uśmiechając się i próbując go na duchu.
- Nie po to tu przylazłeś by pytać mnie czy się zorientowali. - spojrzał na niego. - Nie nie zorientowali się, czego chcesz? - rzucił oschle.
- Czemu tak z nią postępujesz? Nie sądzisz że Tina ma racje?
- A co ty kurwa adwokat, że tyle pytań zadajesz? - powiedział czując jak napinają się jego mięśnie.
- Nie po prostu jesteś moim kumplem i tak jak ona też chce dla ciebie dobrze, bo wiem że nie miałeś łatwo.
- Nie udawaj że Cię to obchodzi. Zresztą było minęło, teraz żyje inaczej... Lepiej...
- Lepiej? - zaśmiał się Jones. - Gdzie jest to twoje lepiej? Bo ja nie widzę żeby twoje życie było chociaż trochę lepsze.
- Po co tu przyszedłeś? - popatrzył się na niego. - Żeby mnie wkurwić? No to gratulacja, udało Ci się. - rzucił podnoszą się i idąc wgłąb parku.
Michael wstał i ruszył za nim po czym poklepał go po plecach, Justin zatrzymał się i popatrzył na przyjaciela wzrokiem mordercy. Swagger chciał być teraz sam, a kumpel nie chciał dać mu spokoju. Czasami był dla niego tak upierdliwy że myślał iż go udusi, jednak wtedy nie miałby z kim pogadać na tematy o których nie może pogadać z nikim innym. Justin mało komu ufał, przez co też nie lubił współpracy, był człowiekiem niezależnym.
- Stary no weź za niedługo będziemy szli na imprezę, rozluźnij się bo na pewno będą tam zajebiste suczki. Musisz się pokazać z jak najlepszej strony żeby no wiesz.
Szatyn zerknął na niego marszcząc czoło i kręcąc znacząco głową, po chwili znów ruszył przed siebie, Jones nie wiedział o co mu się dokładnie rozchodzi, jednakże nie przeją się tym zbytnio. Często nie rozumiał Biebera, wiedział tylko że jest dość dziwną osobą, bardzo specyficzną.
                    Robiło się coraz później i zbliżała się godzina o której miała zacząć się impreza, a Destiny nie miała planu jak wymknąć się z domu nie zostając zauważoną przez własnego ojca. Siedziała w swoim pokoju i nasłuchiwała co robi jej tato, aktualnie oglądał telewizję i rozmawiał z ich lokajem. Dziewczyna podeszła na moment do schodów i chwyciła się barierki wychylając się za nią. Spojrzała na zegarek i po chwili krzyknęła:
- Tato, idę spać bo jutro mam zamiar zacząć poranne bieganie, wiesz odchudzanie i te sprawy... I no chce być wypoczęta, dobranoc...
Rick nawet nie zdążył jej odpowiedzieć, młoda Johnson zatrzasnęła drzwi i zamknęła na klucz po czym podeszła do swojej garderoby próbując znaleźć jakieś odpowiednie ciuchy. W końcu znalazła jakąś czarną sukienkę, szybko się w nią przebrała i zaczęła rozmyślać, jak zejść na dół by nikt jej nie zauważył. Zgasiła światło i wyszła na balkon, jej oczy próbowały znaleźć coś dzięki czemu mogłaby zsunąć się na dół. Podeszła pod rynnę i chwytając się za nią mocno powoli zaczęła schodzić w dół, czuła jak jej ręce zaczynają się pocić ze strachu przed nagłym poślizgnięciem. Kiedy tylko dotknęła nogą ziemi, poczuła że nogi ma jak z waty, ukrytkiem zerknęła przez okno gdzie siedział Rick i Henry. Szybko podbiegła do bramki i cicho zamykając ją ruszyła na piechotę w stronę miasta. Nie minęło parę minut, a usłyszała swój telefon. Poczuła lekki zawał, bała się spojrzeć na ekran. Przed chwileczką wyszła, to nie możliwe żeby jej ojciec się zorientował tak szybko. Jednak na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer, odebrała i usłyszała głos Roxy.
- I jak idziesz do nas? - krzyczała próbując zagłuszyć własnym głosem donośną muzykę.
- Impreza już się zaczęła? - zdziwiła się.
- Nie tylko dokańczamy przygotowania, ale się pospiesz. - powiedział rozłączając się.
Nie była w stanie na nogach dojść tak szybko, musiała coś wykombinować. Wiedział że na More nie ma co liczyć, z łaską wczoraj ją podrzuciła do domu. Ostatnią jej deską ratunku była taksówka, jednak nie miała przy sobie żadnych pieniędzy, w końcu postanowiła zaryzykować i złapać jakieś auto jadące w tamtą stronę. Była świadoma że jest to dość niebezpieczne, ale musiała się tam jakoś dostać. Chwilę poczekała aż jakiś samochód będzie przejeżdżał, a gdy tak się stało wystawiła rękę. Pojazd zatrzymał się tuż przy niej, ktoś kto w nim siedział otworzył szybę zza której od razu ulotnił się gęsty dym.
- Siemasz piękna, co ty tu robisz o tak pięknej porze? - zapytał mężczyzna z full capem na głowie, skrętem w buzi i czarnych okularach na nosie.
- Potrzebuję podwózki na imprezę pewnego Logana i mam pytanie, podwieźlibyście mnie?
- Logana tego tancerza?
- Tak właśnie jego. - powiedziała kiwając głową.
- Laleczko dobrze trafiłaś, wsiadaj bo my też tam zapieprzamy, ostra impra podobno ma być.
Niebieskooka wsiadła do zadymionego auta i z piskiem opon ruszyli w stronę Manhattanu. Johnson czuła się dziwnie, chłopak o czarnej skórze siedzący obok niej wpatrywał się w nią cały czas, kierowca patrząc w przednie lusterko robił to samo, miała tylko na dzieje że szczęśliwie dotrze na miejsce. Tak też się stało, po dość szybkiej i niebezpiecznej jeździe z nieznajomymi, zatrzymali się pod jakimś budynkiem. Des pragnąc zaczerpnąć świeżego powietrza od razu wyleciała z auta i pognała w stronę klubu, nowo poznani nie wiedzieli czemu tak zareagowała. Powodem jej reakcji było to co palili, dziewczyna nigdy nie miała z tym styczności przez co doprowadzało ja to o ból i zawroty głowy. Wbiegła przez drzwi i od razu ujrzała Roxanę i całą resztę.
- Destiny coś blada jesteś wszystko okej? - zapytał Shane.
- Zapytajcie tych co tu idą. - odparła, próbując nie wymiotować.
Rox zaczęła się śmiać, dobrze ich znała, wiedział też ze pewnie nieźle ją zakopcili.
- Jechałaś z nimi? - prychnęła More. - To głupota, nie zdziwi się jak zaraz zacznie Ci odwalać.
Blondynka poirytowała się i poszła do toalety by trochę się odświeżyć, przesiedziała tam trochę bo zaczynała odczuwać skutki nadmiernego wdychania tego paskudztwa. Kiedy wróciła na salę ta była już zapełniona, nie miała pojęcia jakim cudem, przecież przed chwilą nikogo tu nie było, albo jej się wydawało.
- Roxana idź do niej, masz tu drinka. - podał jej. - I wlewaj w nią jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć.
- Co ja przedszkolak że nie wiem jak to się robi? Patrz na zawodowca.
Brunetka podeszła do dziewiętnastolatki i włożyła jej do ręki szklankę.
- Pijemy za zdrowie Logana i za rozpoczęcie pięknej przyjaźni.
- Przyjaźni? - zdziwiła się Des. - Nienawidzisz mnie...
- Dziewczyno pozory mylą, źle Cię oceniłam, padaj rękę na zgodę, nie możemy się nienawidzić skoro będziemy razem pracować co nie?
Johnson popatrzyła się na napój i niepewnie zaczęła go pić.
- Do dna kochanieńka do dna. - powtarzała przechylając jej szklankę by szybko wlała w siebie alkohol. - Chodź jeszcze po jednego.
- Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- Oj nie daj się prosić, zrób to dla nowej przyjaciółki.
Pomimo że niebieskookiej wydawało się to podejrzane poszła razem z tancerką do barmana, który od razu podał im po nowym drinku. Johnson nie miała pojęcia ile procentów w tym jest, ani co to jest, jednak wypiła kolejną dawkę. Czuła że powoli zaczyna jej się kręcić w głowie. Roxy widząc to zaczęła z nią rozmawiać, wykorzystując sytuacje.
- Skąd dokładnie jesteś?
- Przeprowadziłam się z Los Angeles.
- Dlaczego? Przecież tam jest podobno fajniej niż w Nowym Yorku. - udawał głupią.
- Przeprowadziłam się bo mój ojciec nie mógł znieść wspomnień, z powodu utraty najbliższej osoby na świcie.
- Czekaj, czekaj, chcesz powiedzieć że jesteś tu bo ktoś rzucił twojego ojca?
- Nie, nie rzucił, a zostawił bezpowrotnie. Dokładniej była to moja mama... Umarła podobno z nadmiernego wysiłku, ale coś nie chce mi się w to wierzyć.
- Co takiego? - zmartwiła się. - Ja przepraszam, ja nie wiedziałam. - mówiła zmieszana widząc smutek na buzi koleżanki.
- Nic się nie stało, przecież dopiero się poznajemy.
- Wiesz myślę, że możemy się przyjaźnić, w pełni Cię rozumiem, ja nie pamiętam swoich rodziców, Shane się mną opiekował i opiekuje. Na początku myślałam że jesteś zapatrzoną siebie, pasiastą laską, a teraz okazuje się że jesteś całkiem spoko i da się z tobą pogadać, plus podczas twojego tańca byłam trochę zazdrosna, gdzie nauczyłaś się tak tańczyć?
- Moja mama była tancerką, uczyła mnie od małego i jakoś tak wyszło że kocham to do dziś, pomimo że podobno to właśnie taniec ją zabił, ja nie przestałam tego robić bo mi o niej przypomina, a ja nie chce o niej zapomnieć jak mój ojciec, który nie ma ochoty słyszeć o czymkolwiek co jest z tym związane, bo przywołuje u niego wspomnienia z nią związane. I aktualnie uciekłam z domu żeby tu teraz być, mój tato jest nadopiekuńczy.
- Ty niegrzeczna, podobasz mi się coraz bardziej. Co ty na do żeby pokazać tym wszystkim tutaj jak się tańczy?
Destiny zgodziła się, bo jeśli w końcu szaleć to na całego. Wciąż czując skutki zadymionej jazdy, dodając do tego alkohol i muzykę pobudzającą jej ciało, mogło być z tego niezłe widowisko. Dziewczyny wyszły na środek, zaczęły tańczyć na początku spokojnie, a gdy tylko obok nich pojawiła się reszta tancerzy zaczął się pokaz, obydwie kręciły się obok każdego z nich, blondynka słysząc te bity znów poczuła się w swoim świecie, przyciągnęła do siebie Scotta i zaczęła z nim si e wyginać.
Pod ścianą na drugim końcu sali siedział Swagger razem z Michaelem, pili piwo i przyglądali się różnym laską, nagle jedna z nich podeszła do Justina i usiadła mu na kolanach.
- No cześć Swagger, każda dziewczyna z Nowego Yorku wie że z ciebie niezły ogier.
Chłopcy popatrzyli się na siebie i zaśmiali się z lekkim podekscytowaniem, oddając dziwne odgłosy i przybijając sobie piątkę.
- Mów dalej piękna, Swagger lubi komplementy, mój przyjaciel też.
- No i to bardzo. - wyszczerzył się Jones.
- Nie mówiłem o tobie idioto. - zaśmiał się pokazując na swoje przyrodzenie.
Mike wkurzył się i zaczął szukać sobie innej laski, nieoczekiwanie jego wzrok zatrzymał się na blondynce tańczącej aktualnie z More.
- Ej, ej Justin, Justin kurwa mówię coś. - krzyczał szturchając go. - Widzisz tamtą blondynkę?
Bieber spojrzał przed siebie i zawiesił się na tańczącej dziewczynie, nie zwracając uwagi na podrywająca go laskę siedzącą mu na kolanach, która wgryzała się w jego szyje.
- Co ty kurwa wampir jesteś, weź zejdź ze mnie. - krzyknął zrzucając ją. - No, no... Widzę, a co?
- Niezła laska co nie? I patrz na jej ruchy.
- Dzisiejszej nocy... - powiedział Mike.
- Dzisiejszej nocy ją zaliczę. - dokończył szatyn poruszając brwiami. - Musi być niezła w łóżku skoro się tak wije na parkiecie.
- Justin ja ją zauważyłem, ona jest moja.
- Sorry stary Swagger ma pierwszeństwo. - powiedział wstając, powoli wymijając ludzi i kierując się w stronę swojego celu.
Rox zauważyła że chłopak podąża w ich stronę, jednak pod wpływem procentów i emocji wywołanych muzyką nie rozpoznała go.
- Destiny ktoś chyba się tobą zainteresował i właśnie zmierza w naszym kierunku.



Od autorki: Mam nadzieje że wam się podoba, rozdział 5 pojawi się dopiero za 2-3 tygodnie ponieważ wyjeżdżam na wakacje i chce trochę odpocząć i nabrać pomysłów na kolejne części tego oraz mojego drugiego opowiadania. Miłych wakacji :D
Pod notką znajdują się buttony dzięki którym możecie mnie follować na TT lub polecić mojego bloga.


JEŚLI MACIE JAKIEŚ PYTANIA > > > ASK


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jeśli już przeczytałaś/eś rozdział, proszę zostaw w komentarzu swoją opinię :)

18 komentarzy:

  1. cuudownie <3
    skończyłaś na takim ekscytującym momencie że nie mam pytań XD
    @fajnypomidor

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoho ale się dzieje , myślę że Swaggerowi się nie uda heh rozdział ogólnie bardzo ciekawy ale Destiny sie wkurwi jak okaze się. ze to Swagger jej zabrał ten naszyjnik czekam naa nn @PolishBelieberW

    OdpowiedzUsuń
  3. wow robi sie coraz ciekawiej :D
    juz sie nie mogę następnego doczekać :3
    KOCHAM TO OPOWIADANIE <3

    OdpowiedzUsuń
  4. W TAKIM MOMENCIE? SEEERIO?! czekaaaamy na nn rozdziały ;) GENIALNY ROZDZIAŁ :3 @wardzia69

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ♥ Masz rację, że powinnaś odpocząć jeśli piszesz cały czas pomysły ci się skończą i opowiadanie zrobi się nudne :( Ale to jest zajebiste ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. fajnie ze to opowiadanie się rozkręciło :) impreza, potem Roxy zaczyna lubić naszą blondynkę i teraz Justin do niej podbija, ciekawe co bedzie dalej. Milego odpoczynku na tych wakacjach zycze i duuuzo weny kochana . Trzymam kciuki <3

    OdpowiedzUsuń
  7. supeeeeeeeeeeeeeer <3 kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku, nawet nie wiedziałam, kiedy skończyłam czytać...
    No po prostu tak mnie wciągnęło...
    Akcja się fajnie rozwija, podobają mi się zaloty Justina i ogólnie fajnie się to czyta :)
    @AudreeySwag :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zajebiste <33 ale czemu akurat na takim momencie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Suuuper czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. huhuhu. jest coraz lepiej i lepiej. będzie ciekawie jak Swagger się do niej dorwie, o tak haha. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale to sięfajnie czyta ^^ czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne opowiadanie, czekam na to co będzie dalej, z początku myślałam, że to będzie bardziej przewidujące, a ty zaskakujesz mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. boze dziewczyno niesamowite opowiadanie juz sie doczekac nastepnych rozdzialow nie moge super :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże to jest takie wciągające! Wiem, że w ogóle się nie starałaś, ale zrobiłaś mi taką niespodziankę! Wchodzę i 2 rozdziały mam do przeczytania. Szczyt szczęścia! Naprawdę, kocham to opowiadanie. Trudno jest mi je ocenić, bo nie ma takich słów, któe mogłyby go opisać. KOCHAM JE. Normalnie, zakochałam się w bohaterach, fabule i twoim oryginalnym pomyśle. To jest dla mnie jak film. I film wyszedłby naprawdę fantastycznie! Moje marzenie! Dziękuję mojej wyobraźni i twojemu talentowi, że tak pięknie ją poruszyłaś. Chcę znaleźć się w tym świecie. Tak wiem jestem chora psychicznie. Ale jestem CZŁOWIEKIEM... jeszcze jestem xD ;p Kocham cię, pisz dalej, mam nadzieje, że nie karzesz mi długo czekać, gdyż to się dla mnie baaardzo źle skończy. Masz swój styl masz swój SWAG, a ja jestem nim oczarowana. SIŁĄ MNIE NIE WYRWIESZ KIEDY CZYTAM xD <3 Tak bardzo cię kocham ;p No dobrze... już kończę.. przepraszam. Wybacz..

    OdpowiedzUsuń